wtorek, 29 grudnia 2015



Wielki krok wstecz

Polska przestała być państwem prawa. Staliśmy się wspólnotą plemienną. Jedno plemię pokonało drugie plemię i próbuje robić co mu się podoba, nawet łamiąc konstytucję. Walki plemienne mają miejsce na świecie w różnych miejscach. Najwięcej tych konfliktów jest w Afryce. Najtragiczniejszy z nich miał miejsce w Rwandzie w 1994 roku, gdy plemię Hutu dokonało ludobójstwa na plemieniu Tutsi. My oczywiście nie musimy obawiać się tak tragicznych konsekwencji tego, co się stało w naszym kraju. Niemniej jednak będą zapewne elementy pastwienia się nad pokonanymi i innymi "innowiercami". Przyjmą formę zwolnień z pracy, nieuzasadnionych szykan i różnych innych niesprawiedliwości. W Polsce następuje przyzwolenie na łamanie praw człowieka. Dla doraźnych korzyści wizerunkowych zwycięskiego plemienia odrzuca się możliwości zabezpieczenia ekonomicznego przyszłym pokoleniom rodaków. Niszczy się międzynarodową dobrą opinię o Polsce. Pod względem kulturowym i cywilizacyjnym kraj cofa się.  Ja oczywiście, jak zwykle, wierzę w mądrość społeczeństwa polskiego, które znajdzie sposób, aby degradacji naszej ojczyzny skutecznie się przeciwstawić.  

wtorek, 22 grudnia 2015


WESOŁYCH ŚWIĄT

Przy stole wigilijnym śpiewamy piękne polskie  kolędy. Warto uświadomić sobie, że wiele z nich to szacowne zabytki kultury polskiej. Często  wykonywana kolęda "Anioł pasterzom mówił" powstała około 1551 roku.  "W żłobie leży" śpiewana jest do melodii poloneza koronacyjnego króla Władysława IV. Słowa do podniosłej kolędy w rytmie poloneza "Bóg się rodzi- moc truchleje" napisał poeta Franciszek Karpiński (1741 -1825). Fryderyk Chopin melodię starodawnej wzruszającej kolędy "Lulajże Jezuniu" umieścił w środkowej części "Scherza h-moll Op. 20"  W dziewiętnastym wieku kolędy tworzyli wybitni polscy kompozytorzy, tacy jak Zygmunt Noskowski (1846-1909), czy też Feliks Nowowiejski (1877-1946).


Zygmunt Noskowski: Gwiazdko złota

https://www.youtube.com/watch?v=u0pDXF9BUhc 

Feliks Nowowiejski: Noc cicha w śnie 

https://www.youtube.com/watch?v=p12KS4Vas5c 

Fryderyk Chopin: Scherzo h-moll Op 20

czwartek, 10 grudnia 2015


Propozycja na scenariusz do filmu katastroficznego

Jest rok dwa tysiące czterdziesty. Wskutek zlekceważenia przez władze wielu państw świata ciągłego ocieplania się klimatu nastąpiła w końcu wielka katastrofa ekologiczna. Susza w Afryce powoduje masowe zgony z głodu, pragnienia i chorób. Miliony Afrykańczyków, chcąc ratować się przed śmiercią, rusza w kierunku Europy, która w krótkim czasie staje się kontynentem przeludnionym Zatłoczenie miast powoduje szerzenie się ciężkich przestępstw. Wkrótce i tu zaczyna brakować żywności. Temperatura wody w oceanach podniosła się. Straszliwe dzieciątko "El Ninio" przystąpiło do swej okrutnej zabawy wywołując huragany o niespotykanej sile. Miasta i wsie Ameryki Południowej i Północnej są  zrównywane z ziemią przez szalejące wichury. Pod gruzami ginie setki tysięcy  ludzi. W  miejscach,  gdzie występują lodowce, wskutek ich topnienia powstają wielkie powodzie.Część wysp jest prawie zalanych przez wody oceanów. Ludzie gromadzą się na  najwyższych wzniesieniach i   w walce o żywność i wodę zaczynają się zabijać. I tak można mnożyć katastrofalne skutki ocieplenia klimatu. Na szczęście wydaje się, że aż tak źle nie będzie. Odbywa się właśnie w Paryżu  międzynarodowa konferencja klimatyczna (30 11 - 11 12 2015). Ma na niej nastąpić porozumienie w sprawie przeciwdziałania skutkom emisji gazów cieplarnianych. Nawet najwięksi truciciele świata, tacy jak Chiny, włączają się do ograniczenia emisji  gazów cieplarnianych, zwłaszcza dwutlenku węgla, wytwarzając część energii ze źródeł odnawialnych. W Europie Niemcy osiągają znaczącą ilość energii ze słońca i wiatru. Polska ma podobne warunki klimatyczne i też mogłaby stopniowo rozwijać taką energetykę. Ale my zakochani jesteśmy w węglu. Ciągle wydobywa się go w nierentownych i niebezpiecznych kopalniach. W końcu będą one musiały być likwidowane, a wtedy grozi nam kolejne uzależnienie od Rosji. Będziemy bowiem zmuszeni kupować tani węgiel rosyjski..

piątek, 20 listopada 2015



Koszmar wojen religijnych

Wojny religijne toczyły się na naszym globie od wieków. Często zmieniały one obraz świata. Wierzenia religijne związane są z duchowością człowieka. Emocje jakie im towarzyszą prowadzą czasem do fanatyzmu. Chętnie był on wykorzystywany przez władców i kapłanów do celów politycznych i gospodarczych. Wyprawy krzyżowe trwające od XI do XIII wieku, prócz zmian społecznych, politycznych i terytorialnych w obrębie Morza  Śródziemnego spowodowały śmierć wielu ludzi z głodu, chorób i ran odniesionych w licznych bitwach. Nawet Polska odczuła skutki tych religijnych wojen.W okresie wypraw krzyżowych powstawały zakony rycerskie. Do najważniejszych z nich prócz Joannitów i Templariuszy należał Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie czyli Krzyżacy, z którymi w przyszłości Polska miała tyle kłopotów. Konflikt religijny między chrześcijanami i muzułmanami stał się pretekstem dla władcy Państwa Osmańskiego do wyprawy wojennej, w czasie której zdobyto Konstantynopol (1453r.) i nastąpił upadek Cesarstwa Bizantyjskiego. Symbolem tego upadku jest zamiana wspaniałej świątyni chrześcijańskiej  Hagia Sophia na meczet. W Europie było wiele wojen religijnych. Toczyły się one głównie między katolikami, a protestantami. Spór religijny między katolikami, a francuskimi ewangelikami zwanymi Hugenotami doprowadził do straszliwej rzezi Hugenotów w nocy z dnia 23 na 24 sierpnia 1572 roku w święto św. Bartłomieja. Stąd wydarzenie to przeszło do historii pod nazwą "Nocy św. Bartłomieja". Wojna trzydziestoletnia między katolikami, a protestantami trwająca od 1618 roku do 1648 roku pochłonęła około 8 milionów istnień ludzkich. Trudno zrozumieć, że w dzisiejszych czasach wspaniałego rozwoju nauki,  kultury i cywilizacji mamy znowu wojnę religijną. Organizacja pod nazwą"Państwa Islamskiego" próbuje rozprzestrzenić islam na cały świat, zwłaszcza na Europę. Czyni to w sposób niesłychanie brutalny posługując się zamachami terrorystycznymi. Świat musi przeciwstawić się tym zamiarom i użyć najbardziej skutecznych środków do zakończenia tej wojny religijnej. Do tego jednak potrzebna jest współpraca wszystkich zainteresowanych państw. Myślę, że Polska powinna też w tym uczestniczyć. Trzeba bronić wolności i demokracji.

czwartek, 5 listopada 2015


Czyżby największa katastrofa ekologiczna w dziejach ludzkości?

W Indonezji płoną lasy i torfowiska. Nad całą Azją południowo- wschodnią unoszą się dymy i pyły. Przez uduszenie tracą życie ludzie i zwierzęta. Unikalna flora i fauna tych obszarów jest zagrożona wyginięciem. Takim zwierzętom jak orangutany, pantery mgliste, niedźwiedzie malajskie,  nosorożce,  tygrysy sumatrzańskie, gibbony grozi zagłada. Wiele unikalnych roślin zniknie bezpowrotnie. Pożary wywołane są przez farmerów, którzy od lat przygotowują w ten sposób glebę pod uprawę palmy olejowej. Ta katastrofa będzie niechybnie miała wpływ na zmianę klimatu na ziemi. Postępujące  ocieplenie jest dostrzegalne na co dzień. Spektakularnym dowodem na to może być topnienie lodowców na Antarktydzie, w Alpach, na Alasce, w Nowej Zelandii i innych miejscach. Ocieplenie klimatu jest dla naszej planety zjawiskiem cyklicznym i naturalnym. Powodowany jest wieloma czynnikami, jak wzrostem aktywności słońca, wybuchami wulkanów i innymi naturalnymi zjawiskami. I choć działalność człowieka w niezbyt dużym stopniu przyczynia się do zmian klimatycznych, jednak pogłębia je. Mieszkańcy naszej planety prowadzą wojny. kłócą się, często o głupstwa, a nie potrafią porozumieć się w tak ważnej sprawie, jak ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, powiększających ocieplenie klimatu.

sobota, 10 października 2015


Muzyka miłości
  
Trwa siedemnasty Konkurs Chopinowski. Rywalizację w nim rozpoczęło 78 pianistów z 20 krajów, w tym 15 Polaków. Zwraca uwagę fakt, że wśród uczestników jest sporo osób pochodzących z krajów dalekiego wschodu. Nie jest to nic nowego. Pamiętam, jak zadziwiło mnie piękne wykonanie mazurków przez chińskiego pianistę Fou Ts' onga podczas konkursu w 1955 roku. Został on laureatem trzeciego miejsca. Pierwsze wzruszenia związane z konkursem chopinowskim  przeżyłam jeszcze we Lwowie w 1937 roku. Finałowy koncert zgromadził  całą nasza rodzinę przy głośniku radiowym. Odbiór był fatalny,  gdyż radio zmontowane było z części przez "złote rączki" moich braci. Mimo to wzruszająca muzyka Chopina zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Byliśmy ogromnie dumni z trzeciego miejsca polskiego pianisty Witolda Małcużyńskiego. Mówi się dziś dużo o emigrantach. Muzyka Chopina to w dużej swej części muzyka emigranta. Nasuwa mi się porównanie z innym naszym wielkim twórcą, Adamem Mickiewiczem. On napisał "Pana Tadeusza" pod wpływem tęsknoty do pagórków leśnych i nadniemeńskich łąk zielonych. Słuchając mazurków naszego kompozytora wyobraźnia przywodzi na myśl piaszczyste drogi Mazowsza, łany zbóż, ukwiecone miedze  i muzykę dobiegającą z wiejskiej karczmy. Rozumiem dobrze tego rodzaju nastroje. Sama czuję się trochę emigrantką. Emigrantką przymusową. Czasem tęsknię do opuszczonego przeze mnie domu rodzinnego, do pięknego Lwowa i krajobrazów mojego dzieciństwa. Ale teraz nie myślę o przeszłości, odsuwam od siebie niepokojące wieści ze świata i oddaję się słuchaniu pięknej muzyki Chopina.  

wtorek, 29 września 2015


Cichy zabójca

Przed spaniem otwieram okno. Spodziewam się, że wejdzie do pokoju świeże powietrze, o tej porze roku przesycone zapachem kwitnących jeszcze jesiennych róż i floksów. A tymczasem pokój napełnia się dymem i smrodem spalin. Szybko zamykam okno, gdyż zaczynam kaszleć i odczuwam drapanie w gardle. To smog wprowadził się do mego domu. Smog, czyli silnie zanieczyszczone powietrze wskutek spalania węgla, drewna, różnych odpadów, w tym plastikowych. Zabija on co roku w Polsce około 40 tysięcy ludzi.  Powoduje wiele chorób  takich jak choroby serca, udary, rak płuc, alergie. Nasz kraj należy do największych trucicieli w Europie. Szczególnie środkowa i południowo - wschodnia Polska jest dostarczycielem złego powietrza.  Kraków, Katowice, Gliwice, Zabrze, Sosnowiec, Nowy Sącz przez wiele dni w roku toną w smogu. Jedynym ratunkiem dla ludzi żyjących w tych miastach jest ograniczenie spalania węgla. Trzeba stopniowo zastępować go innymi nośnikami energii. Zapewne połączone to będzie ze stratami finansowymi. Lepiej jednak być nieco biedniejszym, lecz za to zdrowszym.

poniedziałek, 21 września 2015


Czy jest się czego bać?

Napływ do Europy przybyszy z Afryki,  wzbudza u wielu Polaków lęk. Nie jest on całkowicie nieuzasadniony. Powinno się jednak spokojnie zastanowić, czy Polsce zagraża w wyniku tego zjawiska  jakieś  niebezpieczeństwo. Ofiary wojny powinniśmy w duchu solidarności ludzkiej przyjąć do naszego kraju. Wiadomo, że imigrantów ekonomicznych Polska nie interesuje, gdyż nie jest w stanie zapewnić im dostatek.  Ich celem jest zamieszkanie w bogatych krajach Europy, takich jak Niemcy, Szwecja lub Norwegia. Tam zmierzają. W Polsce nie ma też środowisk, które przyjęłyby ich z otwartymi ramionami. W Niemczech czy krajach skandynawskich są cale dzielnice zamieszkałe przez muzułmanów. Tam przybysze znajdują od razu oparcie. Nasi rodzimi muzułmanie, to Tatarzy od wieków mieszkający z nami i zawsze w przeszłości lojalni obywatele Polski. Obawa przed wielokulturowością jest też przesadzona. Polacy mają historyczne doświadczenie w tej dziedzinie. Pamiętam widok przedwojennego Lwowa z kopca Unii Lubelskiej. Nad miastem wznosiły się wieże licznych i pięknych kościołów katolickich. Wspaniałym widokowo akcentem była, nasuwająca myśl o Florencji, wieża prawosławnej Cerkwi Wołoskiej. Lubiłam oglądać śliczną katedrę greckokatolicką św. Jura. Od czasu do czasu zachodziłam, ze szkolnymi koleżankami, do tajemniczej dla nas w nastroju, Katedry Ormiańskiej. We Lwowie za czasów mego dzieciństwa oprócz Polaków, których było najwięcej, mieszkali Żydzi, Ukraińcy, Ormianie, Niemcy, Czesi, Rosjanie, Grecy i inni. Nie stanowiło to żadnej przeszkody w tym, że Lwów był ośrodkiem kultury i nauki polskiej.

piątek, 11 września 2015



Czarne chmury nad Europą


Jesteśmy świadkami wielkiego przemieszczania się ludzi z Afryki i Azji do Europy.Takie zjawiska miały już w przeszłości miejsce na naszym kontynencie. W czwartym do szóstego wieku zaistniała wielka migracja Hunów,  Germanów i innych ludów do Europy. Zjawisko to określa się mianem " Wędrówki ludów". Wydarzenia obecne nie są w pełni porównywalne z tamtymi, jednak skutki tej masowej migracji będą podobne.  Po okresie "Wędrówki ludów" Europa całkowicie się zmieniła. Cesarstwo rzymskie upadło i zaczęły powstawać państwa narodowe, które przetrwały do dziś. Napływ ludności kulturowo odmiennej,  nieuchronnie zmieni Europę. Nie będzie to już ta Europa, którą znaliśmy.  Zderzenie cywilizacji, które niewątpliwie będzie miało miejsce, może spowodować zmiany w psychice społeczeństw. Poczucie zagrożenia terroryzmem, obawa o zakłócenie spokoju swojej rodziny, niechęć do demonstrowanych, a budzących u wielu mieszkańców Europy oburzenie zwyczajowych praktyk, wpłynie zapewne na psychikę rdzennych Europejczyków. Mogą zatracić cnotę tolerancji i zrozumienia, że tak ukształtowały tych ludzi wieki historii. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i pamiętać, że człowiek choć inaczej wygląda i inne ma obyczaje, to ciągle jest to przecież "homo sapiens"

wtorek, 1 września 2015

Piękny, słoneczny dzień - jak dzisiaj

Dziś jest 1 września. Piękny, słoneczny dzień. Na niebie nie ma ani jednej chmurki. Taki właśnie dzień rozpoczął się we Lwowie 1 września 1939 roku. Z balkonu mojego rodzinnego domu roztaczał się rozległy widok. Niebo nad tym obszarem było ogromne. Horyzont kończył się za odległą ścianą drzew Parku Stryjskiego. Tego poranka wyszłam na balkon i spojrzałam w niebo. Coś błyszczało wysoko w przestworzach. Przesuwało się na północ. Usłyszałam ponure buczenie samolotów. Były to niemieckie bombowce, które już pierwszego dnia wojny zbombardowały miasto i lotnisko w Skniłowie. Wspominając te  działania wojenne, bombardowania, ostrzał artyleryjski, lęk o  życie swoje i   bliskich, rozumiem ludzi, którzy muszą przeżywać to dzisiaj. Wydaje mi się, ze ofiarom wojny Polska powinna podać pomocną dłoń i przyjąć ich u siebie. Nie może to  dotyczyć jednak imigrantów ekonomicznych. Jesteśmy krajem na dorobku i po prostu nie stać nas na to. Kraje europejskie powinne  znaleźć sposób pomocy ludziom w Afryce, by mogli pozostać u siebie. 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015


Bajka o księciu niezłomnym

 
Był pewien książę. Nadał sobie przydomek "niezłomny". Wszedł na tron księstwa, sam zaskoczony tym faktem, przez przypadek. Niektórzy poddani twierdzili, że to był niefortunny wypadek. Aby przypodobać się swoim poddanym, książę obiecał  otworzyć skarbiec księstwa i rozdać im część złota. Zapomniał jednak, że klucze do skarbca (na szczęście)  nie są w jego ręku. Poddani musieli przeżyć rozczarowanie. Książę oczywiście winą za to obarczył strażników skarbca. Chciałem, ale nie umożliwili mi tego. Niech będą przeklęci. Książę uwielbiał celebracje, wielkie uroczystości i zbiegowiska. Wtedy urządzał przedstawienie. Głośno wykrzykiwał, podnosił pięści i groził nimi potężnym sąsiadom z jednej i drugiej strony księstwa. Zapomniał o tym , że jest księciem, a nie potężnym królem. Włada średniej wielkości księstwem po ciężkich przejściach, niezbyt majętnym, a nie bogatym królestwem. Zapomniał, że stosunki z innymi państwami ustalać powinny wysoko wykwalifikowane służby dyplomatyczne w sposób mądry, z korzyścią dla kraju. Przysłowiowy słoń w składzie porcelany do niczego się w tym nie przydaje. W przedstawieniach brał udział oczywiście sufler, który nie widoczny dla publiczności podpowiadał księciu co ma mówić i jak się zachowywać na scenie. Książę wypowiadał się tak jakby był przedstawicielem jednego plemienia, czy też klanu. Nie uświadomił sobie, że jego kraj nie jest wspólnotą plemienną, czy też klanową, lecz jest państwem prawa. Prawa, które musi być przestrzegane skrupulatnie przez wszystkich, bez żadnych wyjątków.  

czwartek, 6 sierpnia 2015


Czy straszenie diabłem jest aktualne?

Diabły w dawnych czasach nosiły ładne imiona. Był diabeł Rokita, diabeł Boruta, jeden nosił śliczne imię Smętek, inny straszył wszystkich imieniem Lucyfer. Bywało, że mieszkał na świeżym powietrzu w wierzbie rosochatej, ale nierzadko panoszył się w duszy człowieka czyniąc wielkie zło. Jego podobiznę świetnie oddawali wiejscy kolędnicy, gdy w grudniowy dzień chodzili "po kolędzie". Diabeł miał postać człowieka z rogami i ogonem. Z diabłem można było sobie pogadać, a nawet zawrzeć z nim układ. Już w XVI wieku pan Jan Twardowski, krakowski szlachcic i alchemik zawarł układ z diabłem. Przehandlował swoją duszę za dostęp do wiedzy i znajomości magii. Wolfgang Goethe, wielki poeta niemiecki stworzył postać doktora Fausta, który oddał duszę diabłu za powrót młodości. Te diabły można było tolerować. Gorzej było z diabłem, wcieleniem wszelkiego zła, którego obraz powstał bardzo dawno i przetrwał przez wieki. Tym złem była kobieta, gdyż popełniła wielki grzech zrywając owoc z zakazanego drzewa w rajskim ogrodzie. Ofiarami tej legendy stało się w XV, XVI i XVII wieku w Europie dziesiątki tysięcy kobiet, które spalono żywcem na stosie. Przypisywano im bowiem kontakty z diabłem. Był to czas ciemnoty i fanatyzmu. W innej, złagodzonej przez cywilizację współczesną formie, pogląd o "diabelskości" może się powtórzyć. Mam nadzieję, że to nie nastąpi.

 Piękna aria Mefista (diabła) z opery Charlesa Gounoda "Faust"

czwartek, 23 lipca 2015



To już było

Jesteśmy obecnie świadkami zderzenia cywilizacji islamskiej z cywilizacją europejską o chrześcijańskich korzeniach. To nic nowego. Mniejsze lub większe zderzenia tego typu miały już miejsce w przeszłości. W telewizji jest wyświetlany od kilku tygodni historyczny serial turecki pod tytułem "Wspaniałe stulecie". Przedstawia on panowanie władcy tureckiego Imperium Osmańskiegow pierwszej połowie XVI wieku Sulejmana Wspaniałego, przez Turków zwanego też Sulejmanem Prawodawcą. Za jego panowania ogromne terytorialnie państwo dynastii Osmanów znajdowało się w największym rozkwicie. Obejmowało część Azji południowo-wschodniej, Afrykę północną i południowo-wschodnią Europę. Serial stanowi "misz-masz" ckliwego sentymentalizmu, brutalnych krwawych morderstw i perfidnych intryg. Oparty jest jednak na prawdziwych wydarzeniach historycznych. Prócz sławnej Rusinki z pod Lwowa,  znanej w Europie pod imieniem Roksolany, a w Turcji Hurrem, ukochanej żony Sulejmana, występują w nim inne interesujące postacie historyczne. Uwidoczniony jest  ciekawy fakt, że do potęgi państwa osmańskiego w znacznym stopniu przyczynili się Europejczycy. Najczęściej byli to niewolnicy, którzy przeszli na islam. Imperium osmańskim rządzili wezyrowie. Sulejman Wspaniały miał znakomitych wezyrów. Pierwszym z nich był wielki wezyr i wódz naczelny, mąż siostry sułtana, Ibrahim Pasha. Ten Grek z urodzenia, chrześcijanin, syn rybaka z zachodniego wybrzeża Grecji, w dzieciństwie dostał  się do niewoli tureckiej. Bogata kobieta  kupiła go na targu niewolników. Zorientowała się, że dziecko jest nieprzeciętnie uzdolnione i oddała go pod opiekę dobrych nauczycieli. W rezultacie, gdy chłopiec wyrósł, władał kilkoma językami, znał historię, geografię, poznawał literaturę perską i europejską, grał pięknie na skrzypcach. Młody Ibrahim podarowany został przez swoją właścicielkę, gubernatorowi prowincji, następcy tronu osmańskiego Sulejmanowi, który znajdując w nim równego sobie intelektualnie młodzieńca, zaprzyjaźnił się z nim. Sulejman po śmierci swego ojca objął tron w Konstantynopolu. Na dworze swego pana Ibrahim zrobił błyskotliwą karierę. Został wielkim wezyrem i naczelnym wodzem. Ożenił się też z siostrą sułtana. Ibrahim Pasha był znakomitym dyplomatą i strategiem wojskowym. Dzięki wymyślonemu przez siebie manewrowi wygrał bitwę z armią węgierską pod Mohaczem. Prowadził wiele zwycięskich wypraw wojennych poszerzając terytoria  państwa osmańskiego. Nastąpił jednak tragiczny koniec  przyjaźni i współpracy, gdy z rozkazu sułtana Sulejmana, z niewiadomych przyczyn, Ibrahim został stracony przeżywszy 39 lat. Funkcjonuje niepotwierdzone przypuszczenie, że za tą sułtańską decyzją stała Roksolana. Obawiała się ona tego, że Ibrahim lansował na następcę tronu najstarszego syna Sulejmana, a ona pragnęła, aby przyszłym władcą został jej syn. I tak w końcu się stało. Następnym wybitnym wezyrem był Rustem Pasha, mąż córki Sulejmana i Hurrem (Roksolany). Z pochodzenia był Chorwatem, katolikiem, który przeszedł na islam. Okazał się znakomitym finansistą. Podczas swoich rządów powiększył znacznie skarb państwa. Dużą część tego bogactwa przeznaczono na rozwój nauki, sztuki, rzemiosła.  W czasie rządów Rustema Pashy powstało wiele wspaniałych budowli. Żył wtedy w państwie Osmanów genialny architekt znany pod nazwiskiem Sinan. Urodził się on w Anatolii w chrześcijańskiej rodzinie Greków lub Ormian. W czasie prawie stuletniego życia wybudował wiele dróg, mostów i pięknych budowli. Wśród  146 meczetów zbudowanych przez Sinana znajduje się podziwiany do dziś w Istambule meczet wzniesiony po śmierci Rustema Pashy na cześć wielkiego wezyra.  Wśród mostów wybudowanych przez Sinana wymienić warto słynny most w Mostarze, zbombardowany w czasie ostatniej wojny na Bałkanach. Po śmierci Rustema Pashy wielkim wezyrem został Serb Mehmed Sokollu. Był wybitnym politykiem. Po śmierci Sulejmana tron objął jego i Roksolany syn Selim drugi. Był on słabym władcą i rządy sprawował wielki wezyr Sokollu. Sinan wybudował w Istambule meczet ku czci tego wezyra. W służbie Sulejmana Wspaniałego był też niezwykły człowiek. Niektórzy przyrównują go do Leonarda da Vinci. Był nim Nasuh zwany Matrakci od nazwy gry, którą wymyślił. Bośniak z urodzenia Nasuh Matrakci był poliglotą, matematykiem, wynalazcą, geografem, kartografem, historykiem, autorem wielu dzieł historycznych. Był też malarzem i miniaturzystą.W tej ostatniej dziedzinie malarstwa stworzył własny styl zwany matrakci. Był znakomitym szermierzem i brał udział w wielu wyprawach wojennych sułtana Sulejmana. Żył 84 lata.
Sułtan Sulejman Wspaniały panował przez 46 lat. Był wybitnym władcą, człowiekiem wszechstronnie wykształconym, zdolnym poetą Dla swej żony Hurrem (Roksolany) pisał wiersze miłosne w formie tak zwanych gazeli. A oto fragment takiego wiersza:
Moja żono pięknowłosa, skośnobrewa, moja miłości o figlarnych oczach, moja cierpliwa, krew moja na twych rękach jeśli umrę, litości moja niemuzułmanko, jestem pochlebcą pod twymi drzwiami, zawsze będę śpiewał twe pochwały, Ja, kochanek o udręczonym sercu, o oczach pełnych łez, ja Muhibbi, jestem szczęśliwy.    
     

poniedziałek, 29 czerwca 2015


Obiecanki, cacanki, głupiemu radość

Ze sceny słychać donośny głos. "Jak przejmiemy władzę, życie wszystkich poprawi się. Dodamy pieniędzy tym i tym i tamtym." Skąd na to środki? A kto łamałby sobie tym głowę. Ci, co cynicznie wykrzykują te " cacanki, obiecanki" doskonale wiedzą, że nie da się ich spełnić bez uszczerbku dla gospodarki kraju. A na razie "głupiemu radość". Z mównicy grzmią dobitnie: Unia musi nas finansowo wspierać, ale nie pozwolimy wtrącać się jej w nasze sprawy. Już w słynnej książce "W pustyni i w puszczy" przedstawiona została bliska nam znakomita zasada: "jak Kalemu ktoś ukradnie krowę , to źle, ale jak Kali ukradnie -  to dobrze". Zapewniamy, że jesteśmy wzorem uczciwości i moralności, więc głosujcie na nas. Gdy przejmiemy władzę, dźwigniemy kraj z ruin. Na szczęście Polacy nie gęsi i swój rozum mają.

piątek, 19 czerwca 2015


"Kraj w ruinie"

Kilka dni temu miałam okazję zwiedzić kawałek wiejskiej Polski. Ciągle słyszę w radio lub telewizji, że nasz kraj jest w ruinie. Wypatrywałam więc miejsc, które potwierdziłyby to twierdzenie. I nie znalazłam ich. Zastanawiałam się gdzie podziały się te malownicze chałupki z małymi oknami, oddzielone od zakurzonej drogi krzywymi płotami. Nie ma ich. Zapewne malarze ubolewają nad tym, gdyż stracili interesujące obiekty do malowania. Przypuszczam jednak, że ludzie, którzy tam mieszkali, nie żałują tego. Jechaliśmy wspaniałymi, nowymi drogami. Mijaliśmy piękne domy w starannie utrzymanych ogrodach. Strzyżone trawniki, rabaty ślicznych kwiatów, formowane żywopłoty, stwarzały wrażenie dostatku i spokoju. Żyję długo i niejedno widziałam. Ten przejazd przez polskie wsie wprowadził mnie jednak w zdumienie. Jak bardzo korzystnie zmieniła się nasza wieś. W oczy bije bogactwo, schludność i dbałość o przyrodnicze otoczenie. Jestem szczęśliwa, że udało mi się dożyć tak pięknie zmieniającej się Polski.

niedziela, 14 czerwca 2015


Kto nie chce być premierem?

Jest pewien pan. Nie za duży, nie za mały , na premiera doskonały. Ale nie chce tego stanowiska. Woli być królem, albo lepiej sułtanem. Sułtan nie przepracowuje się. Może leżeć na poduszkach i głaskać po główce ulubione zwierzątko. Do pracy ma niewolników. Obsadza nimi najwyższe stanowiska w państwie. Jeżeli jednak ci niewolnicy za mało mówią pochlebstw, lub nie wypełniają posłusznie poleceń władcy, własnoręcznie ścina im głowę. Jak z tego wynika sułtan  to ma "klawe życie" Rozwiązanie zagadki pod tytułem: kto nie chce być premierem? można przesłać na numer telefonu 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ..... Czekają liczne nagrody.

środa, 10 czerwca 2015


Co się stało w stepach Kazachstanu

Kilka dni temu usłyszałam wiadomość, która bardzo mnie poruszyła. W zeszłym miesiącu, w maju 2015 roku, w Kazachstanie, wymarło w ciągu dwóch tygodni około 120 tysięcy suhaków. Masowy pomór, będących pod ochroną zwierząt, wywołała prawdopodobnie pewna bakteria. Dokładne badania tego niepokojącego zjawiska trwają. Suhak, inaczej sajga lub sumak jest to gatunek ssaka kopytnego z rodziny krętorogich. Ta szybka, piękna, dziwna i trochę śmieszna, jedyna europejska gazela występowała dawniej na stepach i półpustyniach całej Euroazji. W Polsce pod panowaniem Jagiellonów polowano na nią dla bardzo smacznego mięsa. Stada suhaków pasły się na Ukrainie docierając do Bugu. Dziś nie spotka się ich tam. Występują jedynie na północnym Kaukazie, w Kazachstanie, Uzbekistanie, południowo zachodniej Mongolii i w Chinach. Suhaków jest coraz mniej. Częściowo przyczynił się do tego człowiek polując na te zwierzęta dla ich mięsa, skóry i rogów, które medycyna chińska wykorzystywała do sporządzania lekarstw. Rogi mają tylko samce.  Suhaki charakteryzuje bardzo dziwny, śmieszny pysk. Nos mają miękki, obwisły, trochę przypominający krótką trąbę. Suhak to przedstawiciel bardzo starego gatunku, występującego jeszcze w epoce lodowcowej.Gdy on zamieszkiwał wtedy naszą ziemię żyły na niej też takie zwierzęta, jak mamuty, nosorożce włochate, niedźwiedzie jaskiniowe. Byłaby wielka szkoda, gdyby suhaki zaczęły masowo wymierać. A w historii naszego globu zdarzało się to kilkakrotnie. Wtedy gatunek znikał bezpowrotnie.

Suhak

czwartek, 28 maja 2015


Przeszłość tonie w mroku.

Każdy człowiek jest ogniwem długiego łańcucha pokoleń. Jego początek tonie w mrokach przeszłości. Ja na przykład wiem tylko, że niektórzy z moich najdawniejszych przodków przywędrowali na ziemie polskie z zachodu, inni przybyli z północy, a jeszcze inni z południowego wschodu. W rodzinie przeważa typ antropologiczny dynarski, który jest mieszaniną typu nordyckiego charakterystycznego dla ludów północy Europy i armenoidalnego, wywodzącego się z południowego wschodu. Długi łańcuch dawnych pokoleń pozostanie dla nas już na zawsze tajemnicą. Od pewnego momentu można jednak zobaczyć dostępne nam odległe ogniwo. Dawniej tylko nielicznym było to dane. Dotyczyło przede wszystkim członków rodzin o wysokim statusie społecznym. Świadomość przeszłości swojej rodziny u przeciętnych ludzi kończyła się w najlepszym wypadku na losach pradziadków. Znam to z własnego doświadczenia. Mój ojciec, który w późniejszych latach swego życia chciał odtworzyć genealogię swojej rodziny i genealogię swej żony, naszej matki, natrafił na wielkie trudności.  Łączy się z tym wręcz zabawna historia. W czasie pierwszej okupacji  sowieckiej Lwowa mój ojciec poznał historyka, profesora Uniwersytetu Poznańskiego, Józefa Widajewicza. Obu panów zaintrygowała zbieżność nazwisk profesora i matki mojego ojca z domu Widajewicz. Po wnikliwych rozważaniach obaj doszli do wniosku, że nie są spokrewnieni. Mój ojciec nie wiedział tego, że jego dziadek ze strony matki, Adam Widajewicz, miał rodzeństwo. Nie znał też imienia jego ojca, ani nazwiska swojej prababki. Adam Widajewicz umarł gdy jego wnuk, Benio Fuliński, miał zaledwie kilka lat. Dziadek więc nie mógł tej wiedzy przekazać swemu wnukowi. Tak więc pozostała ona tajemnicą. Dopiero ja, dzięki uprzejmości członka rodu Widajewiczów, dowiedziałam się (za co jestem mu bardzo wdzięczna), że mój pradziad Adam Widajewicz miał trzech braci i dwie siostry. Bracia nazywali się Józef, Feliks i Roman, a siostry nosiły imiona Apolonia i Antonina. Rodzicami mojego pradziadka byli Tomasz Widajewicz i Antonina Kulikowska. Wnukiem Józefa Widajewicza, brata mojego pradziadka był właśnie profesor Widajewicz. A więc obaj panowie byli ze sobą spokrewnieni  i to dość blisko. Śledzenie losów rodzin jest nie tylko ciekawe, ale też pożyteczne w szerszym tego słowa znaczeniu. Życie przodków bowiem, nierzadko bardzo burzliwe, jak w zwierciadle odbija historię Polski. Obecnie istnieje moda na tworzenie własnej genealogii. Młodzi ludzie na czas powinni wypytać swoich dziadków i swoje babcie o ich przeszłość. Jeżeli tego nie zrobią, może ona na zawsze zostać zapomniana.

niedziela, 17 maja 2015


Wybieram prezydenta

Jest maj. Jak szybko zachodzą zmiany w przyrodzie. W ogrodzie kwitną już maki, ostróżki, żółte lilie, piwonie, rozchodzi się zapach konwalii. Siedzę na balkonie, obserwuję ogród i rozmyślam o przyszłości mojej ojczyzny. Zbliża się druga tura wyborów prezydenckich. Nasza konstytucja nie daje dużych kompetencji głowie państwa. Nie mniej jednak, szczególnie w niektórych sytuacjach, jest to niezmiernie ważna funkcja państwowa. Prezydent reprezentuje nas za granicą. Oczami wyobraźni widzę osobę rozmawiającą z prezydentem Stanów Zjednoczonych, królową angielską, prezydentami innych krajów. Jest to człowiek poważny, o miłej powierzchowności, sympatyczny, z dużym doświadczeniem politycznym i życiowym. Człowiek, który walczył z systemem komunistycznym o naszą wolność i niepodległość. Prezydent Polski ma bardzo ważną funkcję. Jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. Za wschodnią granicą, niezbyt daleko od nas, wybuchają pociski artyleryjskie, zabijają i ranią ludzi, pozbawiają niektórych dachu nad głową, szerzą strach i spustoszenie. W tej sytuacji potrzebny nam człowiek, który z racji pełnionych w przeszłości funkcji zna się na obronności kraju. Sytuacja demograficzna kraju jest alarmująca. Jednak bardzo konkretne inicjatywy obecnego Pana Prezydenta, dotyczące wielodzietnych rodzin, dobrze rokują na przyszłość. Pan Prezydent rozumie problem, gdyż wraz z żoną wychowali pięcioro dzieci, na dodatek w warunkach o wiele gorszych niż obecne. Sama pochodzę z wielodzietnej rodziny. Moi rodzice mieli też pięcioro dzieci. Dobrze pamiętam, jak niełatwe to zadanie wychowanie takiej gromadki.Oddam swój głos na prezydenta o pięknej przeszłości patriotycznej. Na prezydenta kraju moich dzieci, moich wnuków i moich prawnuków.

czwartek, 7 maja 2015


Smutny koniec wojny

Koniec wojny we Lwowie to smutek, rozczarowanie i strach. Ledwie Rosjanie zajęli ponownie miasto, zaczęły się liczne aresztowania. Między innymi ofiarami ich padli profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza i Politechniki Lwowskiej. Tych niemłodych już przecież ludzi, intelektualistów, wywieziono potem do Donbasu, gdzie mieli pracować w kopalniach. Wśród nich znalazł się także profesor chemii Franciszek, Tadeusz Kuczyński. Zmarł w czasie podróży do Donbasu. Bratem profesora Tadeusza Kuczyńskiego był prokurator Sądu Najwyższego w Warszawie, Władysław Kuczyński, mąż mojej cioci Olgi (z domu Hauserówny), siostry mojej matki. Oboje zostali bestialsko zamordowani na Polesiu 17 września 1939 roku po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski. Koniec wojny przyniósł Polsce klęskę. Nastąpiło zniewolenie przez komunistyczną Rosję. Lwowianie z troską zadawali sobie pytanie, jaka czeka ich przyszłość. Gdy rozpoczęła się tak zwana "repatriacja" zaczęli po prostu uciekać przed piekłem, jakie znali. Udawali się w nieznane z nadzieją na lepsze życie. My opuściliśmy rodzinny dom i ukochane miasto ostatnim transportem Politechniki Lwowskiej. Myśląc o końcu wojny powinno się wspomnieć ludzi, którzy bohatersko broniąc ojczyzny polegli we wrześniu 1939 roku. Do nich należał ojciec mojego męża, pułkownik Adam Nadachowski. Poległ 9 września 1939 roku w bitwie pod Przyłękiem. Pochowany został w kwaterze wojskowej na cmentarzu w Skierniewicach. Jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu wojennym w Jeżowie. Opiekują się nim harcerze z drużyny imieniem płk. Adama Nadachowskiego przy szkole w Jeżowie. To wzruszające i jakże ważne, że młodzież kultywuje pamięć o naszych bohaterach wojennych.

Symboliczny grób pułkownika Adama Nadachowskiego na cmentarzu wojennym w Jeżowie.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015


Ponowna klęska Karskiego

Wypowiedź szefa FBI w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie o rzekomym udziale Polaków w zagładzie Żydów bardzo mnie oburzyła. Równie dobrze można by powiedzieć, że współwinnymi holocaustu byli Amerykanie. Prezydent Roosvelt bowiem zlekceważył raport Karskiego, a może celowo na niego nie zareagował. W 1943 roku kurier Polskiego Państwa Podziemnego, Jan Karski, przedstawił osobiście prezydentowi Stanów Zjednoczonych raport o eksterminacji Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce. Roosvelt w pewnym momencie przerwał Karskiemu relację mówiąc: " Z Niemcami policzymy się po wojnie". Jako kilkunastoletnia dziewczynka byłam świadkiem tamtych strasznych czasów. Na własne oczy widziałam wiele szlachetnych działań na rzecz prześladowanych Żydów. Ludzie zaangażowani w takie akcje  narażali własne życie, a także życie swoich rodzin, gdyż pomaganie Żydom groziło wtedy śmiercią. Sama obserwowałam tworzenie fałszywych "aryjskich" dokumentów dla potrzebujących ludzi. Było to nie pozbawione ryzyka. Wielu  anonimowych Polaków działało starając się ratować tych naszych współobywateli. Nawet wsparcie psychiczne zaszczutych, przerażonych ludzi miało znaczenie. Przykładem takigo mimowolnego teraupeuty może być mój Ojciec. Gdy wybitny matematyk, profesor Hugo Steinhaus uciekł ze swego mieszkania we Lwowie i schronił się czasowo w domu moich rodziców, jego stan psychiczny( czemu nie można się dziwić) był bardzo zły. W tych słonecznych dniach końca czerwca i początku lipca nasz ogród tonął w kwiatach. Mój ojciec, Benedykt Fuliński,  profesor zoologii, miłośnik przyrody i zamiłowany ogrodnik, spędzał wiele czasu w ogrodzie. Wtedy przychodził do niego na pogawędkę profesor Steinhaus.  Panowie prowadzili długie, bardzo interesujące i tchnące optymizmem rozmowy. Mój Ojciec starał się poprawić jakoś nastrój przygnębionemu koledze. I wtedy właśnie padła ta niezwykła przepowiednia mego Ojca: "Nie martw się Hugo, jeszcze będziesz profesorem we Wrocławiu" Przepowiednia sprawdziła się. Wspomina o niej Hugo Steinhaus w swojej książce.
Źle jest, gdy tacy ludzie, jak szef FBI wyrabiają sobie opinię o Polakach po obejrzeniu oskarowego filmu "Ida". Warto byłoby, aby ten wysoki urzędnik Stanów Zjednoczonych u źródeł zaczerpnął wiedzę o drugiej wojnie światowej.

wtorek, 7 kwietnia 2015


A miało być inaczej

Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że świat zmierza ku lepszemu. Ogromny postęp nauki, w tym medycyny, sprzyjał takiemu myśleniu. Uważało się, że ludzkość upora się w końcu z terroryzmem i różnymi patologiami życia społecznego. Szczególnie Europa wydawała się oazą spokoju i dobrobytu. Wydarzenia ostatnich lat zmieniły jednak radykalnie ten obraz. Seria zamachów terrorystycznych w Europie i w Afryce, powstanie państwa islamskiego w Iraku, tragedia humanitarna w Syrii, niebezpieczny nieobliczalny "car" w Rosji, wojna na Ukrainie, są źródłem najwyższego niepokoju. Dla nas, Polaków, wydarzenia na Ukrainie są szczególnie zatrważające. Sprzyjamy Ukraińcom w ich walce o wolność, gdyż jest to zgodne z naszą filozofią niezależności narodów.  Niepodległość Ukrainy leży także w naszym interesie. Dochodzą jednak wysoce niepokojące wieści o narastającym nacjonalizmie w tym kraju. Za bohaterów narodowych uważa się organizatorów ludobójstwa, jakie miało miejsce na Wołyniu w latach 1943, 1944. Zamordowanych tam zostało w okrutny sposób około 60 tysięcy Polaków, mężczyzn, kobiet i dzieci. Ciągle mam nadzieję, że ten przecież bratni nam naród opamięta się, także we własnym interesie i zacznie budować swoją tożsamość i historię na pozytywnych wartościach, a nie na tak strasznej zbrodni. Mordy ukraińskie dotknęły także moją bliską rodzinę. Mimo to życzę Ukrainie, aby stała się wolnym, demokratycznym i w pełni europejskim krajem. 

piątek, 3 kwietnia 2015


WESOŁYCH ŚWIĄT


Zmartwychwstanie. Obraz polskiego malarza Szymona Czechowicza (1689 - 1775). Dzieło znajduje się w Muzeum Narodowym w Krakowie.

piątek, 27 lutego 2015


A może to agenci wrogiego nam państwa?

Trwa prezydencka kampania wyborcza. Namnożyło nam się chętnych do objęcia, zaszczytnego i reprezentującego dostojeństwo państwa, stanowiska prezydenta. Wypowiedzi niektórych z tych kandydatów są szokujące. Z własnego doświadczenia wiem, jak objawić się mogą imperialistyczne apetyty Rosji. Przeżyłam bowiem we Lwowie dwie pełne okrucieństw i bezprawia rosyjskie okupacje. W obliczu napaści zbrojnej na Ukrainę i zagrożenia jakie fakt ten niesie dla Polski, przychylne wypowiedzi w stosunku do kremlowskiego dyktatora noszą znamiona zdrady. Popieranie też węgierskiego prezydenta w jego rozbijackiej akcji przeciw jedności Unii Europejskiej jest niezgodne z interesami Polski. Tylko jednolity front całej Unii i Ameryki może uchronić nas przed wielkim niebezpieczeństwem, jakie rodzi się na wschodzie. A może ci kandydaci są rosyjskimi agentami? A może otrzymali od swoich mocodawców jakieś profity?  

piątek, 6 lutego 2015


Kto rozpoczął wojnę w 1939 roku

Napaścią na Polskę Niemcy i Związek Sowiecki rozpoczęli Drugą Wojnę Światową. Armia niemiecka uderzyła 1 września, a Sowiety 17 września łamiąc pakt o nieagresji i zajmując pół naszego kraju. Przez 2 lata Niemcy i Rosjanie byli sprzymierzeńcami. Dopiero w czerwcu 1941 roku, gdy Niemcy rozpoczęli wojnę ze swym dotychczasowym partnerem, Sowiety podjęły z nimi walkę. Dla krajów zachodnich była to korzystna okoliczność, zaczęły więc w różny sposób wspomagać Armię Czerwoną. Wkład tej ostatniej w pokonaniu Niemców był bardzo duży. Straty w ludziach także ogromne. Do ostatecznego zwycięstwa przyczyniły się jednak również inne narody. Polacy przyjęli dzielnie na siebie pierwsze uderzenie potężnej armii niemieckiej. Każdy naród zaangażowany w wojnę z Niemcami ma prawo obchodzić jej zakończenie we własnym kraju. Pomysł naszego Pana Prezydenta, aby uczcić zakończenie wojny w miejscu jej rozpoczęcia, uważam za doskonały.  Czas już uświadamiać światu prawdziwy przebieg tych koszmarnych wydarzeń. Polacy mają do tego szczególne prawo. Zostali bowiem w Jałcie oszukani i zdradzeni przez swoich zachodnich sojuszników.

wtorek, 27 stycznia 2015


Bociek Przemek

Bocian, któremu nadano imię Przemek, przyszedł na świat wiosną 2014 roku we wsi Rzeszotków w województwie mazowieckim. W lipcu tegoż roku założono mu nadajnik, aby obserwować jego lot do Afryki. Z końcem sierpnia młody bociek rozpoczął wędrówkę na południe. Leciał nad moimi rodzinnymi stronami, okolicą Lwowa, Iwanofrankowska (dawniej Stanisławowa), do Rumunii. Zanocował i poleciał do Bułgarii. Następnie podążył w kierunku Stambułu. Z Turcji przeleciał do Syrii omijając na szczęście Liban. Na szczęście, bo w  kraju tym mogła spotkać go śmierć.Panuje tam bowiem moda na strzelanie do ptaków, szczególnie wędrownych. Dotyczy to zwłaszcza bocianów. Ten haniebny sport myśliwski jest tam niezwykle popularny nie tylko wśród dorosłych mężczyzn, ale także wśród dzieci. W 1995 roku przyjęto w Libanie prawo zakazujące polowania na ptaki wędrowne, w tym bociany, ale nie jest ono przestrzegane. Z Syrii Przemek udał się przez Izrael do Egiptu. 10 września stracono z nim kontakt. Prawdopodobnie poleciał do Sudanu. W ciągu 2 tygodni nasz wedrowiec  pokonał 4000 km. pilnie śledzony w Polsce. Zobaczymy, czy na wiosnę pojawi się w swojej ojczyźnie.     

czwartek, 22 stycznia 2015


Roksolana

W telewizji można oglądać teraz turecki serial historyczny pod tytułem "Wspaniałe stulecie" Przedstawia on panowanie sułtana Sulejmana Wspaniałego (1493 - 1566). Jest to okres największej świetności państwa osmańskiego. Występuje tam niezwykła postać żony sułtana - Hurrem. W rzeczywistości nazywała się ona Anastazja lub Aleksandra Lisowska. Pochodziła z okolic Lwowa. Była córką prawosławnego popa. Została prawdopodobnie porwana przez Tatarów i sprzedana jako niewolnica do haremu sułtana. Tam stała się w końcu ukochaną żoną Sulejmana. Zachowały się  wysyłane do niej przez sułtana listy miłosne, zawierające jego poetyckie strofy. Ta Rusinka z Rohatyna miała znaczny wpływ na politykę państwa. Przypuszcza się, że dobre stosunki z Turcją, w owym czasie, Polska zawdzięcza właśnie jej. Zachowały się dwa listy, jakie sułtanka wysłała do królowej Bony i Zygmunta Augusta. Postać tej niezwykłej kobiety inspirowała wielu twórców. Znana była w Europie jako "Roksolana" (Rusinka) Józef Haydn skomponował piękną symfonię pod nazwą "Roksolana". Stworzył też urocze wariacje pod tym tytułem. W obydwu utworach pobrzmiewa melodia w typie ludowej pieśni ukraińskiej. Zawsze, słuchając tych dzieł zastanawiam się czy wiodący motyw to dumka, czy też raczej kołomyjka.

Józef Haydn - Wariacje "Roksolana"

https://www.youtube.com/watch?v=-5Z3Iv7Jyc8 
Józef Haydn - Symfonia "Roksolana"   

sobota, 17 stycznia 2015


Sprawdziła się prepowiednia Oriany Fallaci

Zamachy terrorystyczne w Paryżu ostatecznie zdarły zasłony z oczu ludziom dobrej woli. Wybitna włoska dziennikarka Oriana Fallaci przewidziała skutki niepohamowanej imigracji mahometan do Europy. Przez lata panowało przekonanie, że wielokulturowość jest wielką wartością. Może tak byłoby, gdyby była dobra wola z obu stron. Niestety, przybysze z krajów islamskich nie uznają praw swoich gospodarzy. Izolują się, stosują swoje prawo szariatu. Gromadzą się w osobnych dzielnicach miast, które wkrótce stają się niebezpieczne dla pierwotnych mieszkańców. Piękne, zabytkowe miasta Europy zatracają swój charakter. Jak pisała Fallaci, zakochanych w tych miastach ludzi nie budzą już dzwony kościołów, lecz nawoływania muezinów. Była nadzieja na to, że imigranci zintegrują się z miejscową ludnością. Tak jednak nie stało się. Polska z powodów demograficznych będzie musiała wkrótce otworzyć się na przybyszów z innych krajów. Na szczęscie mamy słowiańskich sasiadów.Są oni bliscy nam kulturowo i powinniśmy ich z otwartymi rekami przyjmować pod swój ojczysty dach.  

wtorek, 13 stycznia 2015


Przeszłość ciągle powraca

Lata mijają, a moja lwowska przeszłość ciągle powraca.Tym razem stało się to za sprawą książki Mariusza Urbanka  "Genialni - Lwowska Szkoła Matematyczna".Tacy uczeni jak Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam, Antoni Łomnicki, Stanisław Mazur, Włodzimierz Stożek, Władysław Orlicz i wielu innych lwowskich uczonych wniosło olbrzymi wkład w rozwój polskiej i światowej matematyki. Niezwykle ciekawą postacią,  niekwestionowanym geniuszem, był Stefan Banach. Ten nieślubny syn służącej, wychowanek krakowskiej praczki, został profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W dziełach matematycznych świata spotyka się często nazwisko Banacha. Jest na przykład "Twierdzenie Banacha - Steinhausa", "Twierdzenie Hahna - Banacha", Paradoks Banacha - Tarskiego". Inny członek "Lwowskiej Szkoły Matematycznej' Stanisław Ulam odegrał ważną rolę w nauce amerykańskiej. W 1935 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W czasie wojny pracował tam nad teorią konstrukcji bomby wodorowej.Schemat tej bomby nosi nazwę: "Konfiguracja Tellera - Ulama". Z postacią Hugo Steinhausa mam osobiste wspomnienia. Gdy Niemcy wkroczyli do Lwowa profesor z żoną i matką uciekł ze swego mieszkania i jakiś czas zamieszkał w naszym domu. Pamiętam, że wtedy dużo czasu spędzał z moim ojcem w ogrodzie. Tam padła ta niezwykła przepowiednia mego ojca, że po wojnie Steinhaus będzie profesorem we Wrocławiu. Mariusz Urbanek zamieścił wspomnienie tej zrealizowanej  przepowiedni na 135 stronie swojej książki. Trudno uciec od wspomnień. A może nie trzeba?