poniedziałek, 27 czerwca 2011

Znowu Kondominium?

Pewien przedsiębiorca i polityk wypowiedział się w parlamencie europejskim o Polsce, że jest ona krajem totalitarnym, nie rządzonym przez Polaków, a na dodatek nie ucywilizowanym. Te głupie stwierdzenia można by zlekceważyć, gdyby nie to, że z takimi obraźliwymi i szkodzącymi Polsce wypowiedziami zgadza się wielu polskich parlamentarzystów. Według nich więc, będziemy mieć w Unii Europejskiej nie prezydencję polską , lecz prezydencję  kondominium,  państwa totalitarnego, nie rządzonego przez Polaków, w dodatku  nie ucywilizowanego. Ludzie, którzy zgadzają się z tego rodzaju wypowiedzeniami nie zasługują moim zdaniem na miano Polaków, a szczególnie polskich patriotów.

piątek, 24 czerwca 2011

Zapomniani twórcy

W mediach przetacza się dyskusja na temat upadku czytelnictwa w Polsce. Zjawisko to dotyczy szczególnie młodzieży. W związku z tym przypomnieli mi się pisarze moich szkolnych lat. Częstymi lekturami były wówczas powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812 – 1887). Historii Polski uczyłam się nie tylko z podręczników szkolnych, ale także z książek tego pisarza. Obawiam się, że większość młodych ludzi zetknęła się z twórczością Kraszewskiego tylko za pośrednictwem skądinąd dobrych filmów polskich "Starej baśni" Jerzego Hofmana i "Hrabiny Cosel" Jerzego Antczaka. A Kraszewski i dziś wart jest czytania. Był to niezwykły człowiek. Nie tylko autor niewiarygodnej ilości 232 powieści o tematyce obyczajowej, społecznej i historycznej, ale także historyk, poeta (powszechnie znany jest jego wiersz "Dziad i Baba"),  krytyk literacki, publicysta, działacz społeczny, podróżnik, malarz i grafik. Rysunki i akwarele Kraszewskiego znajdują się w wielu muzeach polskich, między innymi w Muzeum Narodowym w Krakowie. Jakiś czas przebywał w Dreźnie i tam znajduje się muzeum jego imienia.
Innym zapomnianym dzisiaj autorem, a chętnie czytanym przeze mnie i moje koleżanki w szkolnych latach, jest Teodor Tomasz Jeż (Zygmunt Fortunat Miłkowski, 1824-1915). Pisarz ten miał bardzo burzliwe życie związane z działalnością patriotyczną. Na jego twórczość duży wpływ wywarł udział w rewolucji na Węgrzech w latach 1848-49. Uczestniczył w niej jako żołnierz legionu polskiego. Jakiś czas przebywał na Bałkanach. Powieści o tematyce węgierskiej i bałkańskiej bardzo mnie interesowały. Teodor Tomasz Jeż pisał też powieści o polskiej historii ("Za króla Olbrachta"). Są też jego książki o tematyce obyczajowej.
Również dziś mało kto pewnie sięgnie do twórczości Józefa Weyssenhoffa (1860-1932). A przecież tak pięknie opisał on wspaniałość i urok puszczy w swojej powieści "Soból i panna".
Warto też przypomnieć niektórych zapomnianych poetów. I teraz popularna jest piosenka Ignacego Marcelego Komorowskiego "Kalina" do słów Teofila Lenartowicza (1822-1893). Cytuję jej początek:
Rosła kalina z liściem szerokiem,
Nad modrym w gaju rosła potokiem,
Drobny deszcz piła, rosę zbierała,
W majowym słońcu liście kąpała.
Czy to nie piękne?
Zapewne na tej piosence kończy się znajomość twórczości tego utalentowanego poety przez większość Polaków.
Innym zapomnianym poetą jest Władysław Syrokomla (Ludwik Kondratowicz 1823-1862). Prócz własnych wierszy dokonał on wiele udanych przekładów poetów rosyjskich i niemieckich. Znany jest jego przekład utworu Johana Wolfganga Goethego pod tytułem " Król olch" (król elfów). Franciszek Schubert skomponował muzykę do słów Goethego. Ta dramatyczna pieśń wykonywana jest na wszystkich estradach świata.
Gonimy za nowościami. To naturalne. Warto jednak czasem sięgnąć do dzieł zapomnianych twórców.
       Franciszek Schubert: Król olch + Serenada. Dyryguje Claudio Abbado. Śpiewa Thomas Quasthoff

Johan Wolfgang Goethe
Król olszyn

Kto jedzie tak późno wśród nocnej zamieci?
To ojciec z dziecięciem jak gdyby wiatr leci.
Chłopczynę na ręku piastując najczulej,
ogrzewa oddechem, do piersi go tuli.

"Mój synu, dlaczego twarz kryjesz w swe dłonie?"
"Czy widzisz, mój ojcze? król olszyn w tej stronie,
Król olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!"
"To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija".

"Chodź do mnie, chłopczyno, zapraszam najmilej,
Pięknymi zabawki będziem się bawili,
Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieją i płoną,
A moja ci mama da suknię złoconą".

"Mój ojcze, mój ojcze! czy widzisz te dziwa?
Król olszyn do siebie zaprasza i wzywa!"
"Nie bój się, mój synu! skąd  tobie te dreszcze?
To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze".

"Chodź do mnie, chłopczyno, poigrasz z rozkoszą,
Mam córki, co ciebie czekają i proszą,
Czekają na ciebie z biesiady nocnymi,
Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z nimi".

"Mój ojcze, mój ojcze! ach, patrzaj ...gdzie ciemno...
Król olszyn ma córki, chcą bawić się ze mną".
"Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.
To wierzba swe stare gałęzie rozwala".

"Chodź do mnie, mój chłopcze dopóki masz porę.
Gdy chętnie nie przyjdę, toć gwałtem zabiorę".
"Mój ojcze, mój ojcze! Ratujcie dziecinę!
Król olszyn mnie dusi...mnie słabo...ja ginę!..."

Ojcowi  bolesno...on  pędzi jak strzała.
Na rękach mu jęczy dziecina omdlała
Dolata na dworzec...lecz  próżna otucha!
Już w rękach ojcowskich dziecina bez ducha.

Przekład Władysława Syrokomli






środa, 22 czerwca 2011

Nie można żyć ponad stan

Pierwszego lipca zaczyna się prezydencja Polski w Unii Europejskiej, to znaczy, że będzie ona przez pół roku przewodniczyć posiedzeniom Rady Unii Europejskiej. Od razu czeka ją wielki kłopot z Grecją. Ten piękny kraj nie potrafił wykorzystać swego wspaniałego klimatu, olbrzymich możliwości wzbogacenia się na turystyce i zaciągnął zbyt wiele długów, a obywatele od lat żyli ponad stan. Przyzwyczajeni do wysokiego poziomu życia Grecy buntują się teraz przed wyrzeczeniami dla ratowania kraju przed katastrofą finansową. Unia Europejska musi po raz kolejny podjąć trud pomocy Grecji, gdyż jej bankructwo byłoby groźne dla pozostałych krajów. Żąda jednak, aby Grecy wprowadzili reformę finansów publicznych. Parlament grecki udzielił dziś wotum zaufania rządowi. Nie wiadomo jeszcze, czy deputowani zgodzą się na drastyczny program uzdrowienia gospodarki i jak zachowają się obywatele państwa. Kłopoty tego śródziemnomorskiego kraju powinny być ostrzeżeniem dla nas, Polaków. Nie należy lekkomyślnie zaciągać długów, gdyż przyjdzie czas ich spłacania. Nie można też żyć ponad stan. Zachowanie rozsądnej równowagi między przychodami i rozchodami obowiązuje zarówno państwo jak i jego obywateli.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Rok Franciszka Liszta

W tym roku mija dwusetna rocznica urodzin węgierskiego kompozytora, pianisty-wirtuoza i dyrygenta Franciszka (Ferenca) Liszta ( 1811 – 1886). Postać to niezwykle ważna w muzyce epoki romantyzmu. Kompozytor ten był nowatorem w dziedzinie harmoniki, stworzył nowy kierunek muzyczny – poemat symfoniczny. Uchodzi też za twórcę recitalu fortepianowego. Bardzo aktywne i burzliwe życie Liszta miało też epizod religijny. Po tragicznych wydarzeniach rodzinnych w 1865 roku przyjmuje święcenia kapłańskie. Zaowocowało to wieloma utworami o tematyce religijnej. Był teściem i przyjacielem niemieckiego kompozytora Ryszarda Wagnera. Pod koniec życia zamieszkał u Wagnerów w Bayreuth, gdzie umarł; tam też znajduje się jego grób. Liszt interesował się muzyką i szerzej kulturą polską. Był zaprzyjaźniony z wieloma Polakami, między innymi z Adamem Mickiewiczem, Juliuszem Słowackim, Henrykiem Wieniawskim, a zwłaszcza z Fryderykiem Chopinem, z którym często wspólnie koncertował. Ogromny dorobek kompozytorski Liszta cieszy się wielkim uznaniem i powodzeniem u melomanów na całym świecie. Powszechnie lubiane są "Rapsodie węgierskie". Jest ich 19. Posłuchajmy "Rapsodii Węgierskiej" nr.2.


piątek, 10 czerwca 2011

Polacy nie gęsi

Już " ojciec literatury polskiej" Mikołaj Rej z Nagłowic pisał: "Polacy nie gęsi i swój język mają". Gdy słucham dyskusji polityków i dziennikarzy uderza mnie wtrącanie przez nich wyrazów i zwrotów w języku angielskim. Na przykład zamiast "dwustronne stosunki międzynarodowe" mówi się " bilateralne stosunki". Piękny polski zwrot "główny nurt" zastępuje się "main streamem" Niedobrze, że tak się dzieje. Mikołaj Rej przewraca się w grobie.

sobota, 4 czerwca 2011

Polskie plakaty

W związku z rocznicą czerwcowych wyborów w 1989 roku przypomniał mi się bardzo pomysłowy plakat wyborczy Komitetu Obywatelskiego. Przedstawia on, na tle charakterystycznego napisu "Solidarność", kroczącego aktora amerykańskiego Gary Coopera, bohatera popularnego westernu "W samo południe". Pod tą postacią znajduje się napis:
W SAMO POŁUDNIE
4 CZERWCA 1989
Początki nowoczesnego plakatu sięgają połowy XIX wieku. Za pierwszego malarza tworzącego artystyczne plakaty uważa się Francuza Julesa Chereta (1836–1932). Mistrzostwo w tej sztuce osiągnął postimpresjonistyczny malarz  Henri de Toulouse-Lautrec (1864 – 1901). Wspaniałe są też plakaty czeskiego twórcy secesyjnego Alfonsa Muchy (1860 – 1901)
Polskie plakaty już przed wojną cieszyły się dobrą renomą w świecie. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku nasza sztuka plakatowa wzniosła się na bardzo wysoki poziom. Henryk Tomaszewski, jeden z twórców tak zwanej "polskiej szkoły plakatu" otrzymał wiele międzynarodowych nagród, między innymi w 1948 roku aż 5 pierwszych nagród na Międzynarodowej Wystawie Plakatu Filmowego we Wiedniu. W 1966 roku na I Międzynarodowym Biennale Plakatu Jan Lenica otrzymał zloty medal. Jest wielu wybitnych polskich twórców plakatów. Wśród nich warto wymienić: Eryka Lipińskiego, Franciszka Starowiejskiego, Jana Młodożeńca. W 1966 roku otwarto w Wilanowie pierwsze na świecie Muzeum Plakatu.
Polskie przedwojenne plakaty między innymi Zofii Stryjeńskiej i Rafała Malczewskiego 
Historyczny przełom

Czwartego czerwca mija dwudziesta rocznica parlamentarnych wyborów w 1989 roku. Były to pierwsze po wojnie, częściowo wolne wybory do sejmu i senatu. Przy okrągłym stole ustalony został podział mandatów. 35% miejsc w sejmie miało zostać obsadzonych przez bezpartyjnych kandydatów. Wybory do Senatu natomiast były pierwszymi całkowicie wolnymi wyborami. Na 100 senatorów 99 wprowadził Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność". Wybory czwartego czerwca 1989 roku były wielkim sukcesem "Solidarności" i momentem przełomowym we współczesnej historii Polski. Stanowiły początek drogi do uzyskania pełnej suwerenności naszego kraju.


czwartek, 2 czerwca 2011

A może by tak o innym prezydencie?

W ostatnich latach przed wojną ulubioną moją rozrywką były wyprawy z Mamą do któregoś z wielu lwowskich kin na interesujące filmy. Były one zawsze poprzedzone Polską Kroniką Filmową przedstawiającą bieżące wydarzenia polityczne w kraju i na świecie oraz inne ciekawe informacje. Od czasu do czasu pojawiał się na ekranie postawny, elegancki, przystojny siwy pan. Ta dostojna postać - to prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Ignacy Mościcki. Profesor politechniki, wybitny uczony i wynalazca nie ubiegał się o to stanowisko. W 1926 roku na prezydenta Polski wybrany został przez Zgromadzenie Narodowe Józef Piłsudski. Odmówił on jednak przyjęcia tego stanowiska zgłaszając kandydaturę zaskoczonego Ignacego Mościckiego. Zapewne marszałek kierował się tym, że profesor był bezpartyjny, obyty w świecie, władał kilkoma obcymi językami i miał doskonałą prezencję.
Życie i droga naukowa, uwieńczona tak wspaniałymi osiągnięciami tego wybitnego człowieka, nie były łatwe.
Mościcki studiując na Wydziale Chemii Technicznej w Rydze zaangażował się w walkę niepodległościową, wrócił do Warszawy i nawet wziął udział w przygotowaniach do zamachu na rosyjskich oficerów. Do zamachu nie doszło, lecz uczestnicy spisku byli aresztowani, a on   postanowił uciec z kraju. Wkrótce z młodą żoną znaleźli się w Londynie. Tam nadal dokształcał się z zakresu fizykochemii, między innymi w laboratorium Technical College w Finsburry Równocześnie pracował jako robotnik, potem fryzjer, aby w końcu założyć własny zakład fryzjerski. I wtedy doszła do głosu właściwa  mu żyłka wynalazcy. Sprowadził kaukaskie grzybki kefirowe i zaczął produkować kefir. U konserwatywnych i nieskorych do przyjmowania nowości Anglików towar ten nie znalazł odpowiedniego zbytu, więc Mościcki zmuszony był zamknąć przedsiębiorstwo. Potem pracował jako zecer. W końcu, borykający się z niezwykle trudnym życiem, które zmuszony był prowadzić, aby utrzymać rodzinę, otrzymał nagle korzystną propozycję objęcia asystentury u profesora Józefa Wierusza–Kowalskiego na uniwersytecie we Fryburgu w Szwajcarii. Udał się tam z całą rodziną i odtąd zaczęło się dla Mościckiego pasmo sukcesów naukowych. Po powrocie do kraju objął Katedrę Chemii Fizycznej i Elektrochemii na Politechnice Lwowskiej. W 1925 roku wybrany został rektorem tej uczelni, lecz wkrótce przeniósł się na Politechnikę Warszawskią.
Ignacy Mościcki wniósł olbrzymi wkład w organizację przemysłu chemicznego w Polsce. Trudno wymienić wszystkie jego osiągnięcia w tej dziedzinie, tak ich wiele. W latach 1927 – 30 z jego inicjatywy powstał państwowy kombinat chemiczny w jednej z miejscowości pod Tarnowem, produkujący kwas azotowy z amoniaku, niezbędną substancję do wytwarzania nawozów sztucznych. Na cześć uczonego miejscowość ta nazwana została Mościcami.
Po klęsce wrześniowej rząd polski polecił mu udać się do Rumunii. Tam został internowany. Zrezygnował ze stanowiska podpisując nominację dla Wieniawy-Długoszowskiego. Mościcki nigdy nie stracił obywatelstwa szwajcarskiego i po interwencji prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta wyjechał do Szwajcarii. Osiedlił się z żoną we Fryburgu, którego był honorowym obywatelem. Pracował nadal naukowo. Zmarł w 1946 roku i pochowany został w skromnym grobie w niewielkiej górskiej miejscowości Versoix pod Lozanną. W 1993 roku zwłoki prezydenta Mościckiego sprowadzone zostały do kraju. Pochowany został w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie.