środa, 25 stycznia 2012

Nie wolno zakłamywać historii

Parlament francuski przyjął ustawę o karaniu za negowanie ludobójstwa Ormian, które dokonane zostało przez Turków w Anatolii w czasie pierwszej wojny światowej. Zginęło wtedy około 1 – 1,5 miliona ludzi. Ustawa wzbudziła sprzeciw Turcji. We Francji żyje obecnie około 700 tysięcy imigrantów z Armenii. Większość Ormian z powodów historycznych osiedliło się poza granicami swego kraju. Przed wojną w Małopolsce wschodniej mieszkało wielu Ormian. Byli zintegrowani ze społeczeństwem polskim i odgrywali znaczną rolę w życiu gospodarczym i kulturalnym tego regionu. We Lwowie w XIV wieku wybudowana została katedra ormiańska pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jest to piękny zabytek architektury grecko-bizantyjskiej na tym terenie. Armenia była pierwszym chrześcijańskim krajem na świecie. Już w 301r. król Trinidates III ustanowił chrześcijaństwo religią państwową. Kraj ten miał niegdyś okres swojej wielkości. W latach 95- 55 p.n.e. był on najpotężniejszym państwem w Azji Mniejszej. Potem nastąpił jego upadek i stopniowe zajmowanie armeńskich terenów przez Turcję. Do końca XIX wieku cała Armenia znajdowała się pod panowaniem tureckim.. Po dalszych niezwykle burzliwych okresach historycznych Armenia jest teraz krajem niepodległym Ta azjatycka republika z północnego Kaukazu należy do Wspólnoty Niepodległych Państw. Turkom trudno przyznać się do masowych mordów na Ormianach, tak jak trudno Rosjanom przyszło przyznać się do zbrodni katyńskiej. Jest w tym pewna prawidłowość. W Turcji wytoczono nawet proces własnemu sławnemu pisarzowi, laureatowi Nagrody Nobla z 2oo6 roku Orhanowi Pamukowi za to, że wspomniał w piśmie szwajcarskim o tak zwanej "rzezi Ormian". Nie można jednak zakłamywać historii. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw.


Katedra ormiańska we Lwowie

Armeński kompozytor Aram Chaczaturian: "Maskarada" Gra londyńska orkiestra symfoniczna

czwartek, 19 stycznia 2012

Polski sen o "złotym runie"

Okazało się, że w skałach łupkowych mamy prócz gazu także ropę naftową. Czyżby miał ziścić się nasz sen o "złotym runie"? O przypuszczeniach, że na Niżu Polskim występują złoża gazu i ropy naftowej słyszałam jeszcze w dzieciństwie od mojego Ojca. Teraz zostało to potwierdzone. Wydobycie nie nastąpi zapewne zbyt szybko. Technologia otrzymywania tych cennych nośników energii musi bowiem uwzględniać ochronę środowiska przyrodniczego. Sądzę, że naukowcy poradzą sobie z tym problemem. Najgorsze jest to, że przy dotychczasowych metodach zużywa się ogromne ilości wody, a tej jak wiadomo, naszemu krajowi brakuje. Korzyści z wydobywania gazu i ropy naftowej ze skał łupkowych byłyby olbrzymie. Stalibyśmy się krajem niezależnym energetycznie i z importera gazu moglibyśmy się zamienić w eksportera. Nastąpiłby też szybki wzrost gospodarczy i wzbogacenie się obywateli. O marzeniach Polaków o "złotym runie", jakim jest ropa naftowa, napisałam już post 9 kwietnia 2011 roku pod tytułem " A może by coś optymistycznego?".

środa, 11 stycznia 2012

Cieszmy się współczesnością

Ostatnio czytałam powieść, której akcja toczy się w Londynie w połowie XVIII-tego wieku. Tylko nielicznym bogatym ludziom żyło się wtedy jako tako w tym wielkim mieście, pozbawionym wszelkich wygód, do jakich my jesteśmy przyzwyczajeni. Na ulicach panował brud i smród. Na stosach śmieci łaziły szczury, a co chwila można było wdepnąć w odchody psie lub ludzkie. Po ulicach snuli się żebracy ostentacyjnie pokazujący swoje okaleczone lub chore członki. Autorka opisuje tak sławną dziś Fleet Street, przy której mieszczą się obecnie redakcje najważniejszych pism brytyjskich, takich jak The Times, Daily Mail i inne. Wtedy biegła ona wzdłuż rzeki Fleet, (teraz płynącej pod ziemią), cuchnącej odnogi Tamizy. Zapuszczenie się w boczne uliczki było bardzo niebezpieczne. Łatwo można było być ograbionym lub zabitym. W takim mieście tworzył znakomity, barokowy kompozytor niemiecki Jerzy Fryderyk Haendel (1685-1759). Tu powstały jego wspaniałe oratoria, opery, hymny i inne utwory. Dotąd są bardzo popularne. Do utworów szczególnie lubianych należą:  "Muzyka na wodzie" i "Muzyka dla królewskich ogni sztucznych". Skomponował je Haendel dla króla Jerzego II-giego. Cieszmy się, że żyjemy w XXI wieku, w na ogół czystych miastach i wsiach i korzystamy z wygód współczesności. A muzyki Haendla możemy sobie posłuchać w internecie.

Jerzy Fryderyk Haendel - "Muzyka dla królewskich ogni sztucznych" Allegro

środa, 4 stycznia 2012

Nie bójmy się końca świata

Nie bójmy się końca świata, bo go nie będzie. Wieszczenie apokalipsy sięga archaicznych czasów. Jej pojawienie się przepowiadały religie i mitologie. Historia wróżb zbliżającego się rzekomo końca świata jest długa. Dat jego nadejścia jest aż 242. Jedną z nich jest 31 grudnia 999 roku. Gdy dzień ten minął jak zwykle, lud rzymski wyległ na ulice wiecznego miasta tańcząc z radości i śpiewając. Papieżem był wtedy Sylwester II. Radosne świętowanie tego dnia przeszło do tradycji trwającej do dziś. Znana jest przepowiednia francuskiego astrologa, matematyka i lekarza Nostradamusa (1503-1566). Liczne swoje wróżby opierał on na astrologii. Według niego koniec świata miałby nastąpić w 2012 roku. Ostatnio modna jest przepowiednia Majów. Ten lud zamieszkujący Amerykę Środkową stworzył kalendarz, w którym początek świata nastąpił 13 sierpnia 3114 roku przed naszą erą, a koniec będzie 22 grudnia 2012 roku. Co miałby znaczyć ten "koniec świata"? Zniszczenie wszelkiego życia na naszej planecie?. Czym miałby być spowodowany? Uderzeniem wielkiego asteroidu, czy też olbrzymim wybuchem wulkanu? A może zjawiska te miałyby wystąpić równocześnie? Nawet współczesna nauka nie jest w stanie przewidzieć dokładnie wszystkiego, co nastąpi w najbliższym czasie na naszym globie. Niespodziewane wybuchy wulkanów czy trzęsienia ziemi mogą ludzi zaskoczyć. Przykładem są zeszłoroczne wydarzenia w Japonii. Wiele jednak zjawisk współczesna nauka, dysponując znakomitymi urządzeniami pomiarowymi, może przewidzieć. Nie pojawiły się ostatnio sygnały o jakiejś zbliżającej się katastrofie kosmicznej. Realnym zagrożeniem mogłaby być broń nuklearna w rękach nieodpowiedzialnych państw lub jednostek. Z tym ludzkość powinna sobie jednak poradzić. Na razie nie martwmy się. Zaczął się rok 2012. Zapowiada się ciekawie.