czwartek, 28 maja 2015


Przeszłość tonie w mroku.

Każdy człowiek jest ogniwem długiego łańcucha pokoleń. Jego początek tonie w mrokach przeszłości. Ja na przykład wiem tylko, że niektórzy z moich najdawniejszych przodków przywędrowali na ziemie polskie z zachodu, inni przybyli z północy, a jeszcze inni z południowego wschodu. W rodzinie przeważa typ antropologiczny dynarski, który jest mieszaniną typu nordyckiego charakterystycznego dla ludów północy Europy i armenoidalnego, wywodzącego się z południowego wschodu. Długi łańcuch dawnych pokoleń pozostanie dla nas już na zawsze tajemnicą. Od pewnego momentu można jednak zobaczyć dostępne nam odległe ogniwo. Dawniej tylko nielicznym było to dane. Dotyczyło przede wszystkim członków rodzin o wysokim statusie społecznym. Świadomość przeszłości swojej rodziny u przeciętnych ludzi kończyła się w najlepszym wypadku na losach pradziadków. Znam to z własnego doświadczenia. Mój ojciec, który w późniejszych latach swego życia chciał odtworzyć genealogię swojej rodziny i genealogię swej żony, naszej matki, natrafił na wielkie trudności.  Łączy się z tym wręcz zabawna historia. W czasie pierwszej okupacji  sowieckiej Lwowa mój ojciec poznał historyka, profesora Uniwersytetu Poznańskiego, Józefa Widajewicza. Obu panów zaintrygowała zbieżność nazwisk profesora i matki mojego ojca z domu Widajewicz. Po wnikliwych rozważaniach obaj doszli do wniosku, że nie są spokrewnieni. Mój ojciec nie wiedział tego, że jego dziadek ze strony matki, Adam Widajewicz, miał rodzeństwo. Nie znał też imienia jego ojca, ani nazwiska swojej prababki. Adam Widajewicz umarł gdy jego wnuk, Benio Fuliński, miał zaledwie kilka lat. Dziadek więc nie mógł tej wiedzy przekazać swemu wnukowi. Tak więc pozostała ona tajemnicą. Dopiero ja, dzięki uprzejmości członka rodu Widajewiczów, dowiedziałam się (za co jestem mu bardzo wdzięczna), że mój pradziad Adam Widajewicz miał trzech braci i dwie siostry. Bracia nazywali się Józef, Feliks i Roman, a siostry nosiły imiona Apolonia i Antonina. Rodzicami mojego pradziadka byli Tomasz Widajewicz i Antonina Kulikowska. Wnukiem Józefa Widajewicza, brata mojego pradziadka był właśnie profesor Widajewicz. A więc obaj panowie byli ze sobą spokrewnieni  i to dość blisko. Śledzenie losów rodzin jest nie tylko ciekawe, ale też pożyteczne w szerszym tego słowa znaczeniu. Życie przodków bowiem, nierzadko bardzo burzliwe, jak w zwierciadle odbija historię Polski. Obecnie istnieje moda na tworzenie własnej genealogii. Młodzi ludzie na czas powinni wypytać swoich dziadków i swoje babcie o ich przeszłość. Jeżeli tego nie zrobią, może ona na zawsze zostać zapomniana.

niedziela, 17 maja 2015


Wybieram prezydenta

Jest maj. Jak szybko zachodzą zmiany w przyrodzie. W ogrodzie kwitną już maki, ostróżki, żółte lilie, piwonie, rozchodzi się zapach konwalii. Siedzę na balkonie, obserwuję ogród i rozmyślam o przyszłości mojej ojczyzny. Zbliża się druga tura wyborów prezydenckich. Nasza konstytucja nie daje dużych kompetencji głowie państwa. Nie mniej jednak, szczególnie w niektórych sytuacjach, jest to niezmiernie ważna funkcja państwowa. Prezydent reprezentuje nas za granicą. Oczami wyobraźni widzę osobę rozmawiającą z prezydentem Stanów Zjednoczonych, królową angielską, prezydentami innych krajów. Jest to człowiek poważny, o miłej powierzchowności, sympatyczny, z dużym doświadczeniem politycznym i życiowym. Człowiek, który walczył z systemem komunistycznym o naszą wolność i niepodległość. Prezydent Polski ma bardzo ważną funkcję. Jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. Za wschodnią granicą, niezbyt daleko od nas, wybuchają pociski artyleryjskie, zabijają i ranią ludzi, pozbawiają niektórych dachu nad głową, szerzą strach i spustoszenie. W tej sytuacji potrzebny nam człowiek, który z racji pełnionych w przeszłości funkcji zna się na obronności kraju. Sytuacja demograficzna kraju jest alarmująca. Jednak bardzo konkretne inicjatywy obecnego Pana Prezydenta, dotyczące wielodzietnych rodzin, dobrze rokują na przyszłość. Pan Prezydent rozumie problem, gdyż wraz z żoną wychowali pięcioro dzieci, na dodatek w warunkach o wiele gorszych niż obecne. Sama pochodzę z wielodzietnej rodziny. Moi rodzice mieli też pięcioro dzieci. Dobrze pamiętam, jak niełatwe to zadanie wychowanie takiej gromadki.Oddam swój głos na prezydenta o pięknej przeszłości patriotycznej. Na prezydenta kraju moich dzieci, moich wnuków i moich prawnuków.

czwartek, 7 maja 2015


Smutny koniec wojny

Koniec wojny we Lwowie to smutek, rozczarowanie i strach. Ledwie Rosjanie zajęli ponownie miasto, zaczęły się liczne aresztowania. Między innymi ofiarami ich padli profesorowie Uniwersytetu Jana Kazimierza i Politechniki Lwowskiej. Tych niemłodych już przecież ludzi, intelektualistów, wywieziono potem do Donbasu, gdzie mieli pracować w kopalniach. Wśród nich znalazł się także profesor chemii Franciszek, Tadeusz Kuczyński. Zmarł w czasie podróży do Donbasu. Bratem profesora Tadeusza Kuczyńskiego był prokurator Sądu Najwyższego w Warszawie, Władysław Kuczyński, mąż mojej cioci Olgi (z domu Hauserówny), siostry mojej matki. Oboje zostali bestialsko zamordowani na Polesiu 17 września 1939 roku po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski. Koniec wojny przyniósł Polsce klęskę. Nastąpiło zniewolenie przez komunistyczną Rosję. Lwowianie z troską zadawali sobie pytanie, jaka czeka ich przyszłość. Gdy rozpoczęła się tak zwana "repatriacja" zaczęli po prostu uciekać przed piekłem, jakie znali. Udawali się w nieznane z nadzieją na lepsze życie. My opuściliśmy rodzinny dom i ukochane miasto ostatnim transportem Politechniki Lwowskiej. Myśląc o końcu wojny powinno się wspomnieć ludzi, którzy bohatersko broniąc ojczyzny polegli we wrześniu 1939 roku. Do nich należał ojciec mojego męża, pułkownik Adam Nadachowski. Poległ 9 września 1939 roku w bitwie pod Przyłękiem. Pochowany został w kwaterze wojskowej na cmentarzu w Skierniewicach. Jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu wojennym w Jeżowie. Opiekują się nim harcerze z drużyny imieniem płk. Adama Nadachowskiego przy szkole w Jeżowie. To wzruszające i jakże ważne, że młodzież kultywuje pamięć o naszych bohaterach wojennych.

Symboliczny grób pułkownika Adama Nadachowskiego na cmentarzu wojennym w Jeżowie.