sobota, 10 października 2015


Muzyka miłości
  
Trwa siedemnasty Konkurs Chopinowski. Rywalizację w nim rozpoczęło 78 pianistów z 20 krajów, w tym 15 Polaków. Zwraca uwagę fakt, że wśród uczestników jest sporo osób pochodzących z krajów dalekiego wschodu. Nie jest to nic nowego. Pamiętam, jak zadziwiło mnie piękne wykonanie mazurków przez chińskiego pianistę Fou Ts' onga podczas konkursu w 1955 roku. Został on laureatem trzeciego miejsca. Pierwsze wzruszenia związane z konkursem chopinowskim  przeżyłam jeszcze we Lwowie w 1937 roku. Finałowy koncert zgromadził  całą nasza rodzinę przy głośniku radiowym. Odbiór był fatalny,  gdyż radio zmontowane było z części przez "złote rączki" moich braci. Mimo to wzruszająca muzyka Chopina zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Byliśmy ogromnie dumni z trzeciego miejsca polskiego pianisty Witolda Małcużyńskiego. Mówi się dziś dużo o emigrantach. Muzyka Chopina to w dużej swej części muzyka emigranta. Nasuwa mi się porównanie z innym naszym wielkim twórcą, Adamem Mickiewiczem. On napisał "Pana Tadeusza" pod wpływem tęsknoty do pagórków leśnych i nadniemeńskich łąk zielonych. Słuchając mazurków naszego kompozytora wyobraźnia przywodzi na myśl piaszczyste drogi Mazowsza, łany zbóż, ukwiecone miedze  i muzykę dobiegającą z wiejskiej karczmy. Rozumiem dobrze tego rodzaju nastroje. Sama czuję się trochę emigrantką. Emigrantką przymusową. Czasem tęsknię do opuszczonego przeze mnie domu rodzinnego, do pięknego Lwowa i krajobrazów mojego dzieciństwa. Ale teraz nie myślę o przeszłości, odsuwam od siebie niepokojące wieści ze świata i oddaję się słuchaniu pięknej muzyki Chopina.