poniedziałek, 30 grudnia 2013

A jednak smutny koniec roku

Zmarł wybitny kompozytor, wielki Polak – lwowianin, Wojciech Kilar. Komponował piękne utwory muzyki poważnej, ale najbardziej znany jest jako twórca muzyki filmowej. Wiele filmów i seriali telewizyjnych zeszło już z ekranu, a melodie Wojciecha Kilara w dalszym ciągu wzruszają melomanów. Jak śliczne są, utrzymane w stylu epoki, walce z filmów "Trędowata", "Rodzina Połanieckich", "Ziemia obiecana". Z przyjemnością nadal słucha się "W stepie szerokim"- pieśni o Małym Rycerzu, czy też wspaniałego poloneza z "Pana Tadeusza". Kultura polska poniosła wielką stratę. Smutno zakończył się ten rok.

http://www.youtube.com/watch?v=dCmjxHZZztM 
Wojciech Kilar. Smuga cienia.

niedziela, 29 grudnia 2013



Mija stary rok. Jaki był dla Polski? Moim zdaniem całkiem dobry. Uniknęliśmy większego kryzysu, kraj w widoczny sposób rozwija się i pięknieje. Prognozy gospodarcze są optymistyczne. Niedobrze, że rodacy moi są podzieleni, co wywołuje paskudne kłótnie. Na szczęście większość Polaków nie przejmuje się tym i jak w znanej piosence "robi swoje". A co przyniesie nowy rok? Zapowiada się koniec kryzysu. Mamy do wydania sporo pieniędzy z Unii. Nasza młodzież staje się coraz bardziej twórcza w różnych dziedzinach nauki. Żeby tylko ciągle narzekające marudy nie zatruły nam życia. Nie pozwólmy zepsuć sobie humoru tym ponurym "Besserwisserom"

środa, 18 grudnia 2013



SERDECZNE ŻYCZENIA RADOSNYCH ŚWIĄT

Antonio Correggio (1494-1535). Szkoła wenecka.
"Święta noc" 
 

 

czwartek, 12 grudnia 2013

Między bolesną urazą, a rozsądkiem

Długa jest lista moich krewnych i znajomych, którzy zginęli z rąk Ukraińców. Należy im się pamięć o ich tragicznej i okrutnie zadanej śmierci. Ludziom obarczonym takimi bolesnymi wspomnieniami, jak ja, trudno jest sprzyjać naszemu wschodniemu sąsiadowi w jego dążności do stowarzyszenia z Unią Europejską. A jednak trzeba. Leży to bowiem w polskim interesie. Przyszedł  więc teraz czas wybaczania. Jesteśmy w końcu bratnimi narodami. Nasze języki są bardzo podobne. Istnieją też liczne przykłady wzajemnego wpływu na kulturę obu narodów. Można tu chociażby wymienić wspaniały dramat Juliusza Słowackiego "Mazepa", lub powieść poetycką "Maria" Antoniego Malczewskiego, zaczynającą się od słów:

Ej ! ty na szybkim koniu, gdzie pędzisz kozacze
Czyś zaoczył zająca  co po stepie skacze?
Czy rozigrawszy myśli chcesz użyć swobody
I z wiatrem ukraińskim puścić się w zawody?

A w muzyce polskiej wpływy melodyki ukraińskiej są także znaczne. Wystarczy wymienić piękny poemat symfoniczny Zygmunta Noskowskiego "Step"
Przyciągnięcie Ukrainy do zachodu, do Europy, przyniesie naszym obu narodom wiele korzyści. Przydałoby się, aby nasi politycy, przynajmniej w tej sprawie, działali wspólnie.


środa, 13 listopada 2013

Patriota - bo podpala, demoluje, wyrywa posadzone drzewka

Wieczorny marsz w stolicy 11 listopada to wielki wstyd. Zamiast radosnego obchodzenia Święta Niepodległości - bijatyka, niszczenie mienia, kompromitowanie naszej ojczyzny wobec zagranicy. Odpowiedzialność za to ponoszą siewcy nienawiści. Nie powinno się zlekceważyć tych wydarzeń. Bezpośredni i pośredni sprawcy tych haniebnych zachowań powinni ponieść kary. I to nie tylko należne im za to potępienie opinii publicznej, ale także dotkliwe kary pieniężne.

sobota, 9 listopada 2013

Niepodległość jest jak zdrowie

Niepodległość jest jak zdrowie. Ile ją trzeba cenić wiedzą dobrze ci Polacy, którzy byli świadkami jej utraty. Święto Niepodległości jest dla tego odchodzącego już pokolenia źródłem radości i dumy. Nie ma idealnych rządów ani idealnych stosunków społecznych. Tak jest zawsze i wszędzie na świecie. Polacy dokonali jednak wielkich rzeczy. Po bezkrwawym obaleniu opresyjnego systemu ograniczającemu wolność narodową, całkowicie zmienili gospodarkę i włączyli Polskę do wspólnoty europejskiej. Otworzyli przed krajem i jego obywatelami drogę do twórczych przemian. Najwięksi malkontenci muszą przyznać, że nasza ojczyzna pięknieje i staje się coraz bardziej nowoczesnym krajem. Cieszmy się więc z tego i świętujmy, bo mamy co świętować.

wtorek, 22 października 2013

Skąd wzięły się święte krowy

Kult świętej krowy w Indiach wywodzi się jeszcze z czasów prehistorycznych, gdy Ariowie rozpoczęli wędrówkę z Iranu w kierunku doliny Indusu. Zabrali ze sobą cały dobytek, a przede wszystkim stada bydła, zapewniające im wyżywienie. Aby nie dopuścić do wybicia krów na mięso, przywódcy ogłosili je istotami świętymi. Kult świętych krów stał się z czasem elementem religii hinduskiej. Dziś sprawia on nie lada kłopot. W kraju, w którym ludzie często cierpią głód, bezpańskie krowy włóczą się po polach i targowiskach wyjadając żywność mogącą przydać się ludziom. Wiele obyczajów i zasad religijnych ma swoje praktyczne wytłumaczenie. Zakaz spożywania wieprzowiny przez Żydów wziął się z obawy przed zakażeniem trychinozą, groźną chorobą wywoływaną zjedzeniem skażonego mięsa świńskiego. Był on bardzo racjonalny. To samo dotyczy uboju rytualnego. Mięso pozbawione krwi łatwiej jest przechować. Nie psuje się tak szybko, przez co nie grozi ludziom zatruciem. Tym nakazom, w momencie ich powstawania słusznym, dla większej skuteczności nadano charakter religijny. Stały się one silnie zakorzenioną tradycją. W Polsce rozgorzał ostatnio spór o zakaz uboju rytualnego. Polscy muzułmanie, zwłaszcza mieszkający od wieków na Podlasiu Tatarzy, poczuli się dotknięci tym zakazem. Uznali go za zamach na ich wolność religijną. A tymczasem, szanując wyznawców wszystkich religii, ludzie działający na rzecz praw zwierząt, pragną tylko odstąpienia od tradycji okrutnego uboju rytualnego. Czasy szybko zmieniają się. Rozwój nauki i postęp cywilizacji spowodują nieuchronnie pewne odstępstwa od tradycji na rzecz utrwalania praw człowieka, a także praw zwierząt.  

piątek, 11 października 2013

Urokliwe nazwy

W starych miastach, oprócz zabytkowych budowli, spotykamy się z nazwami ulic, placów i miejsc wywodzących się często z bardzo dawnych czasów. W Krakowie na przykład jest ulica Rękawki. Nazwa ta nawiązuje do pradawnych dziejów, gdy w grodzie nad Wisłą panował legendarny książę Krak. Po jego śmierci, poddani usypali kurhan nosząc ziemię w koszulach z zaszytymi rękawami. Stąd nazwa ulicy, a także miejskiego festynu, odbywającego się we wtorek po świętach wielkanocnych pod Kopcem Kraka, dziś zwanym kopcem Krakusa. W rzeczywistości usypany on został w VII wieku. Tak licznie odwiedzana przez turystów dzielnica Kazimierz była niegdyś odrębnym miastem, założonym przez Kazimierza Wielkiego. Mieszkała w nim ludność żydowska. Znana ulica Estery nawiązuje do rzekomego romansu króla z mieszkanką Kazimierza. Miała ona na imię Estera. Jest też ulica Nawojki pierwszej studentki Akademii Krakowskiej. W XV wieku nie wolno było kobietom kształcić się na uniwersytetach. To też dziewczyna o imieniu Nawojka, pragnąc zdobyć wyższe wykształcenie, zaczęła uczęszczać na zajęcia w przebraniu chłopięcym. Po trzech latach nauki sprawa wydała się. Dziewczyna miała stanąć przed sądem biskupim i zostać surowo ukarana. Jednak ze względu na wzorowe zachowanie i duże postępy w nauce odstąpiono od kary. Została wysłana do klasztoru, w którym była nauczycielką nowicjuszek, a potem ksienią. Nie wiadomo, czy jest to postać autentyczna, czy też legendarna. Nazwy ulic starego Krakowa nawiązują do jego odległej przeszłości. Piękna ulica Floriańska nazwę swą zawdzięcza istniejącej do dziś Bramie Floriańskiej pochodzącej z przełomu XIII i XIV wieku. Była to główna brama wjazdowa do miasta. Na malowniczej ulicy Kanoniczej w XIV wieku  budowano domy kanoników katedralnych. Stąd nazwa. Spacerując ulicami Krakowa, czy też innych starych miast, czuje się tchnienie historii.

 

sobota, 5 października 2013

Róże jeszcze kwitną

Już jesień. Choć piękna to pora roku, nastraja melancholijnie. Budzi żal za minionym latem. Jeszcze kwitną ostatnie jesienne kwiaty, a wśród nich róże, które obdarzają nas swym pięknem do pierwszych mrozów. Te krzewy są odporne na przymrozki, choć wymagają okrycia na zimę. Pochodzą prawdopodobnie z Azji wschodniej. Jest znanych 150 – 200 gatunków róż. W stanie naturalnym nie rosną poniżej równika. Ciekawe, że jedno z najważniejszych stanowisk dzikich róż w Europie leży w Polsce. Jest to rezerwat " Góry Pieprzowe" koło Sandomierza. Rośnie tam 11 gatunków róż. Róża jest symbolem życia, a także kobiecości. Ma też swoje miejsce w literaturze. Tak brzmi cytat z wiersza Zbigniewa Herberta:
Nie pytaj czym jest róża
ptak ją może opowie
zapach zabija myśli
twarz lekkim muśnięciem starta
kolorze pożądania
kolorze płaczących powiek
brzemienna kulista słodycz
czerwień do wnętrza rozdarta

A z wiersza Wisławy Szymborskiej:
Wczoraj, gdy ktoś wypowiedział Twoje imię przy mnie głośno,
tak mi było gdyby róża przez otwarte wpadła okno
Dziś kiedy jesteśmy razem, odwróciłam wzrok ku ścianie
Róża? jak wygląda róża czy to kwiat, a może kamień?

A Adam Asnyk tak pisał:
Ach ta róża, ach ta róża!
Co się w Twoje okno wdziera,
Na pokusy mnie wystawia,
Sen i spokój mi odbiera  


Róże w moim ogrodzie

czwartek, 12 września 2013

Ciekawa książka, bo kryminał?

Czytam teraz ciekawą książkę pod tytułem "Kacper Ryx i król przeklęty". Jest to kryminał historyczny autorstwa Mariusza Wollnego. Rzecz dzieje się w Krakowie po śmierci króla Zygmunta Augusta. Akcja toczy się w okresie bezkrólewia, w czasie elekcji nowego władcy i podczas panowania Henryka Walezego. Zręcznie poprowadzony wątek kryminalny nie jest jednak przyczyną szczególnego mojego zainteresowania. Autor korzystając z licznych źródeł historycznych wprowadza czytelnika w życie codzienne Krakowa tamtego czasu. Różne zdarzenia przebiegają na ulicach i placach, których nazwy istnieją do dzisiaj, jak na przykład ulice Gołębia, Szewska, Kanonicza, Św. Jana, Kleparz. Bardzo interesujący jest opis funkcjonowania Uniwersytetu Jagiellońskiego i Biblioteki Jagiellońskiej. Można też dowiedzieć się jak drukowano ważne dzieła w kilku drukarniach w mieście. Jest to czas burzliwy. Ruchy reformatorskie, jak luteranizm, kalwinizm, arianizm mają wpływ na życie uniwersyteckiego miasta. W powieści opisana jest napaść na zbór protestancki przy ulicy Św. Jana. Tłum podjudzony przez studentów i żaków zniszczył budynek i spalił na stosie " książki kacerskie". Wiadomo, że nienawiść na tle religijnym, będąca źródłem tylu nieszczęść, trwa od wieków. Dziś też jesteśmy świadkami tego zjawiska i nikt nie wie jak temu zaradzić.

środa, 14 sierpnia 2013

Fascynująca piękność

Pojawiła się w moim ogrodzie nie wiem  kiedy, ani jak. Zapewne należy do tych "pięknych chwastów". Jest to niezwykła i śliczna roślina. Nigdy jej przedtem nie widziałam, ani nie słyszałam o niej. Rozpanoszyła się w moim ogrodzie, bo rośnie w kilku miejscach. Największy okaz ma 1 metr wysokości. Poszczególne egzemplarze pokazują różne fazy swego fascynującego rozwoju. Na jednym krzaku wśród kształtnych i dużych liści zakwitają wiechy białych kwiatków. Pozostałe mają już owocki. Najpierw są one zielone, potem czerwienieją i stopniowo stają się lśniąco czarne. Podobne są do jeżyn. Jednak uwaga!. Są trujące. Niezwykłe jest, że za owocami kryją się jakby nowe kwiatki. Tym razem są one najpierw jasno czerwone, a z czasem stają się purpurowe. Zafascynowana obecnością w ogrodzie tej   dziwnej rośliny, poszperałam w internecie i znalazłam jej nazwę. Jest to szkarłatka chińska.  






niedziela, 4 sierpnia 2013

Największy owad Europy
Moi rodzinni przyrodnicy wrócili z wakacji w Czarnogórze i przywieźli nie lada zdobycz. Udało im się złapać i zasuszyć największego owada Europy. Jest to bezskrzydły pasikonik należący do niezdarek. Pasikoniki te mają uwstecznione skrzydła, długie, lecz słabe tylne nogi, które uniemożliwiają wykonywanie skoków. Z tego powodu łażą niezdarnie i stąd nazwa. Są to owady drapieżne. Posiadają przednie nogi opatrzone kolcami pozwalającymi przytrzymać zdobycz. Ten okaz to saga natoliae. 

sobota, 3 sierpnia 2013

Dziewczyna z dalekiego kraju

W czasach PRLu można było spotkać na wyższych uczelniach i w akademikach studentów przybyłych z Socjalistycznej Republiki Wietnamu. Do nich należała autorka autobiograficznej powieści pod tytułem: "Na rozdrożu". Książka ta pomimo pewnej rozwlekłości warta jest przeczytania.


Autorka, jako szesnastoletnia dziewczyna, decyzją władz swego kraju, oderwana od kochanej i kochającej rodziny, wysłana została w długą podróż koleją przez Chiny, Mongolię i Związek Radziecki do Polski, aby nauczyć się trudnego języka i studiować w tym dalekim i obcym sobie kraju. Bohaterka powieści studiowała architekturę na Politechnice Gdańskiej. W tym czasie (lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia) wykładało tam wielu profesorów przybyłych ze Lwowa. Wśród nich był wybitny architekt, profesor Witold Minkiewicz, były rektor Politechniki Lwowskiej, projektant między innymi ołtarza głównego w lwowskim kościele św. Marii Magdaleny. Okazał on tej dziewczynie z dalekiego kraju wielką życzliwość i pomoc. Swoim polskim profesorom autorka wyraziła w swej książce wdzięczność i podziw. Studenci wietnamscy mieli wietnamskich opiekunów, którzy śledzili każdy ich krok Nie wolno im było zawierać zbyt serdecznych przyjaźni z Polakami, a tym bardziej łączyć się z nimi w pary. Tymczasem nasza bohaterka poznała Polaka, z którym połączyło ją głębokie uczucie. Odbyła z nim podróż przez Czechosłowację, Węgry do Bułgarii i Rumunii. Narzeczeni wracali do Polski przez Lwów. Tu odwiedzili żonę profesora Minkiewicza, Zofię Albinowską- Minkiewiczową, malarkę i graficzkę. W lutym 1945 roku Witold Minkiewicz został aresztowany przez NKWD i wraz z kilkunastoma innymi profesorami wywieziony do Krasnodonu w Donbasie. Zwolniony po kilku miesiącach, wyjechał w 1946 roku do Polski ostatnim transportem pracowników Politechniki Lwowskiej. Jego żona zaś została, nie mogąc rozstać się z ich wspaniałym mieszkaniem. Autorka powieści pisze, że wyglądało ono jak muzeum pełne dzieł sztuki. Związek dziewczyny z Polakiem nie mógł zostać niezauważony przez wietnamskich opiekunów. W ambasadzie postanowiono odesłać krnąbrną studentkę do kraju pomimo tego, że pozostał jej tylko rok do ukończenia studiów. Mimo protestów z jej strony wsadzono dziewczynę do pociągu w kierunku Brześcia. Towarzyszyli jej urzędnicy z ambasady. Po przybyciu do Moskwy miała wyruszyć w powrotną drogę do swojej ojczyzny. Jeszcze w granicach Polski udało jej się jednak uciec. Dwójka Polaków pomogła jej wrócić do Gdańska, gdzie zaopiekowali się nią polscy profesorowie. Wkrótce odbył się ślub młodej pary. Po kilku latach małżeństwo wyjechało do Norwegii. Tam wychowywali swoich dwóch synów i tam powstały wspomnieniowe powieści autorki.       

poniedziałek, 29 lipca 2013

Polona

Polona, to portal udostępniający w sieci zbiory Biblioteki Narodowej. Znalazłam w nim książkę mojego dziadka (ojca mojej matki) Leopolda Hausera. Jest to "Monografia Miasta Przemyśla" wydana w 1883 roku. Wszystkie strony książki zostały zeskanowane, więc da się ją bez trudu przeczytać na ekranie komputera.
                                   http://www.polona.pl/item/1781728/5/                                                                                                Leopold Hauser: Monografia Miasta Przemyśla                                                                                       
Udostępnienie zbiorów Biblioteki Narodowej rzeszy internautów jest nie do przecenienia. Prócz wykorzystania zasobów bibliotecznych dla celów naukowych, mają one znaczenie edukacyjne, a nawet rozrywkowe. 

wtorek, 23 lipca 2013

Wizyta podniebnego podróżnika

W ogrodzie pojawił się niezwykły gość. Jest nim wielki motyli podróżnik -  rusałka osetnik. Motyl ten, jak wędrowne ptaki, pokonuje jesienią tysiące kilometrów, aby dotrzeć do północnej Afryki i tam rozmnożyć się. Na wiosnę, po wykluciu się z poczwarek na skraju afrykańskiej pustyni, osetniki podobnie jak bociany, wyruszają w podróż do Europy. Rusałka osetnik to piękny motyl, ale trudny do sfotografowania, gdyż tak jak cytrynek, siadając przeważnie składa skrzydełka.




piątek, 12 lipca 2013

Ludobójstwo

Czterech siostrzeńców mojego ojca zostało zabitych przez Ukraińców. Mord na Wołyniu jest ludobójstwem. O ludziach, którzy ponieśli śmierć zadawaną w okrutny, bestialski sposób, nie wolno nam zapominać. Minęło 70 lat od tej zbrodni. W interesie Polski leży przyciągnięcie współczesnej Ukrainy do Wspólnoty Europejskiej. Trzeba starać się o to wszelkimi sposobami. Nic nie usprawiedliwia jednak zakłamywania historii. Rzeź Wołyńska jest ludobójstwem.  

poniedziałek, 8 lipca 2013

Dziewanna - śliczny chwast

Dziewanna brzmi jak imię uroczej dziewczyny. Roślina o tej nazwie jest rzeczywiście piękna. Niestety w ogrodzie zalicza się ją do chwastów. Należy do roślin trędownikowatych. Jest to zioło lecznicze, dlatego funkcjonuje ludowa nazwa dziewanna- lecznicza panna. Napary z kwiatów stosuje się przy schorzeniach dróg oddechowych, w chorobach żołądka, jelit, wątroby oraz w wielu innych dolegliwościach. Ma własności dezynfekujące. Dziewanna jest rośliną dwuletnią. W pierwszym roku tworzy się gęsta różyczka liściowa, a w drugim zakwita. U mnie w ogrodzie ma azyl. Lubię tę leczniczą pannę. Ograniczam tylko jej ilość.




Jak w kabaretowej piosence

Lubię dobry kabaret. Datuje się to od czasu wspaniałej "Wesołej Lwowskiej Fali". Ta audycja radiowa, w której były dowcipne skecze i wesołe piosenki w lwowskiej gwarze, oczarowała nie tylko mieszkańców mojego miasta, ale całą Polskę. Po wojnie były też dobre kabarety. Wystarczy wspomnieć "Kabaret starszych panów". Obecne kabarety zawierają na mój gust za dużo wulgaryzmów i są za mało dowcipne. Rekompensuję więc sobie brak wesołych audycji słuchając wystąpień naszych niektórych posłów i polityków. Zaprawdę, można się czasem serdecznie uśmiać. Lubię zabawę w przepowiednie. Odgaduję, jakie padnie teraz zdanie z ust posła kabareciarza. Nigdy nie pomyliłam się. Przecież ten kabaretoposeł powtarzał je już poprzednio kilkadziesiąt razy! Czasem wystarczy spojrzeć na minę takiego perorującego osobnika, aby roześmiać się. Jeden z posłów powiedział, że przyjedzie do Polski człowiek, który wskrzesza zmarłych. Tak mówi całkiem serio poseł europejskiego kraju!. Bardzo śmieszne. A iluż jest tych aktorów politycznego kabaretu! Jeden z nich wszakże jest szczególny. Obdarzony jest niezwykle sugestywnym spojrzeniem wyrazistych oczu. Pasują do niego słowa znanej kabaretowej piosenki: "Czy te oczy mogą kłamać?" Poseł ten ma niezwykle bujną wyobraźnię. Opowiada różne przedziwne historie, czasem zahaczające o "science fiction". Słuchając tych opowieści część naszych rodaków zadając sobie pytanie: "Czy te oczy mogą kłamać?" odpowiada zgodnie z piosenką "chyba nie". Druga część twierdzi z przekonaniem: tak. Ten poseł fantasta podzielił Polaków. Myślę, że moi rodacy powinni szybkim marszem udać się po rozum do głowy. Przecież wybór ludzi, mających tak duży wpływ na przyszłość kraju, zależy od naszej mądrości.

czwartek, 27 czerwca 2013

Draństwo

Wiadomość rozesłana do wielu instytucji użyteczności publicznej o podłożonych na ich terenie bombach jest szczególnym draństwem. Pomimo tego, że sprawcy tego zamieszania mogli uważać to za żart, powinno się traktować to zdarzenie jako groźny akt terrorystyczny. Obserwując w telewizji ewakuację szpitali, wyobraziłam sobie tych "żartownisiów" siedzących, jak ja, przed telewizorem i zanoszących się śmiechem. Spójrz na tego staruszka wyprowadzanego na wózku ze szpitala! Jaką wykrzywioną z bólu ma twarz! Ale śmieszne! A ta kobieta na noszach przenoszona do karetki pogotowia, jaką ma przestraszoną minę! Ale ubaw!. Gdy piszę te słowa nie dotarła do mnie jeszcze wiadomość, co to za ludzie. Jedno jest pewne. Powinni zostać bardzo surowo ukarani Młodość i głupota nie może być usprawiedliwieniem. Narazili pacjentów szpitali na pogorszenie stanu zdrowia lub utratę życia. Wprowadzili chaos w kraju Koszta zaangażowania różnych służb w zabezpieczeniu tysięcy ludzi są ogromne. Prócz pogardy za ten haniebny i głupi czyn, sprawcom należy się dotkliwa kara.  .   

czwartek, 20 czerwca 2013

Ubój rytualny

W kraju toczy się dyskusja na temat zakazu uboju rytualnego. Ten sposób zabijania zwierząt rzeźnych jest okrutny. Polega on na doprowadzeniu do śmierci przez wykrwawienie, przy pełnej świadomości, bez uprzedniego ogłuszenia zwierzęcia. Przepis religijny uboju rytualnego obowiązuje w judaizmie i islamie. Przepis ten miał uzasadnienie przed wiekami. Był korzystny dla zdrowia ludzi żyjących w gorącym klimacie Afryki północnej. Mięso pozbawione krwi jest bowiem mniej podatne na zepsucie. Czasy zmieniły się. Dziś powszechne są w użyciu chłodnie i lodówki. Aspekt zdrowotny przestał istnieć. Coraz więcej ludzi odczuwa współczucie dla męczonych zwierząt. Obserwuję to także w moim kraju. Uważam, że w Polsce ubój rytualny powinien być zakazany.  

poniedziałek, 13 maja 2013

Sześciolatka w szkole

Poszłam do szkoły mając 6 lat. W tym czasie istniał podział na szkoły żeńskie i męskie. Miałam więc same koleżanki. W moich wspomnieniach jest to najpiękniejszy rok nauki. "Pani", osoba w średnim wieku, szybko zdobyła sobie serca dzieci. Stała się dla nas "drugą mamą" gotową zawsze przyjść z pomocą. Przy szkole było duże boisko, na którym w ciepłej porze odbywało się wiele zajęć. Nauka polegała głównie "na przemycaniu" kształcenia dzieci w trakcie zabawy. Liczenia i poznawania cyfr uczyłyśmy się przy znanej zabawie: "Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich sto czterdzieści troje". Duży nacisk był położony na umuzykalnianie uczennic. Uczyłyśmy się wielu piosenek ludowych z różnych regionów Polski. Zdobyłam wtedy umiejętność tańczenia krakowiaka, a także tańca góralskiego przy akompaniamencie śpiewu samych dzieci. Piosenka "Zasiali górale owies", wykonana cieniutkimi głosikami, brzmiała w mych uszach pięknie. Po powrocie do domu często podśpiewywałam ją sobie. Drugą niezmiernie ważną osobą był ksiądz katecheta. Ten stary Bernardyn był obdarzony niezwykłym talentem narratorskim i zdolnościami pedagogicznymi. Opowiadał nam historie biblijne w sposób wręcz, (jak dziś to oceniam), poetycki. Najpierw rysował kredą na tablicy, zdawałoby się nie bacząc na wiek słuchaczek, mapę Palestyny, Egiptu, jezioro Genezaret, rzekę Jordan, Morze Czerwone i inne ważniejsze szczegóły topografii. Trudno zapewne w to uwierzyć, ale mnie, gdy mowa jest o Palestynie czy Egipcie staje przed oczyma nie mapa z atlasu, tylko ta, którą rysował mój katecheta na lekcji w pierwszej klasie. Moim zdaniem dzieci sześcioletnie nadają się do nauki w szkole. Mają w tym okresie życia chłonny umysł i dobrą pamięć. Ważne jest jednak, aby kształcili je  kompetentni i kochający dzieci nauczyciele. Mnie rozpoczęcie nauki w wieku sześciu lat dało bardzo wiele. Przede wszystkim zaczęłam bardzo wcześnie czytać książki dla dzieci. Nie było wtedy jeszcze pięknych wierszy Tuwima, czy Brzechwy. Dysponowałam jednak sporą pulą ciekawych opowieści. Prócz miłych wierszyków i baśni "O sierotce Marysi i krasnoludkach" Konopnickiej, czytałam mnóstwo książek Marii Buyno-Arctowej. Ich tytuły to między innymi: "Kocia mama i jej przygody", "Słoneczko", "Fifinka", "Figa", "Wieś szczęśliwa", "Nasza maleńka", "Zielony szaleniec".  Gdy moje dzieci były małe chciałam je kupić, ale nie było to możliwe. Maria Buyno Arctowa była żoną znanego wydawcy i księgarza Zygmunta Arcta. Prócz książeczek Buyno Arctowa wydawała świetne pisemka dla dzieci: "Moje Pisemko" i "Małe Pisemko". Obok "Płomyczka" były one moją ulubioną dziecięcą "prasą".Po wojnie władze komunistyczne zlikwidowały wielce zasłużone dla kultury polskiej wydawnictwo Arcta i skonfiskowały majątek ziemski będący własnością Marii Buyno Arctowej. Cenzura wprowadziła zakaz drukowania jej utworów, a wszystkie książki pisarki zostały wycofane z bibliotek. Dzieciom odebrano radość czytania tych uroczych opowieści.

środa, 8 maja 2013

Nie było zapowiedzianego "końca świata", powstał "nowy świat"

W zeszłym roku zapowiadano "koniec świata". Nie nastąpił, a w mojej rodzinie powstał właśnie "nowy świat". Urodził mi się prawnuk. Narodziny człowieka, to jak "wielki wybuch". Tego malutkiego przybysza czeka teraz wspaniała przygoda, jaką jest życie. Mam nadzieję, a właściwie jestem tego pewna, że będzie ono lepsze niż dzieje jego pradziadków. Prawdopodobnie będzie mieszkańcem przepięknego kontynentu – Europy. Wydaje się, że pamiętna tragizmu dwu ostatnich wojen , będzie ona obszarem pokoju. A to już wiele. Ludzie stopniowo uczą się chronić środowisko, szanować zwierzęta i rośliny. Przez to zachowują urodę naszej planety. Mój prawnuk ma szansę na twórcze życie, co jest gwarancją szczęścia. Zdobycie niezbędnego do tego wykształcenia nie jest dziś problemem. Postęp medycyny daje nadzieję na zdrowe i długie życie. Cały świat stoi teraz przed nim otworem. Łatwość przemieszczania się z jednego końca świata na drugi stwarza możliwość obejrzenia niezwykłych cudów przyrody, poznania ludzi innych ras i różnych kultur. Jestem pewna, że ten narodzony "nowy świat" będzie piękny, twórczy i pożyteczny.

niedziela, 5 maja 2013

Fanatyzm

Fanatyzm w każdej postaci niesie ze sobą zło. Fanatyzm religijny, czy też idei politycznej skutkuje tragediami niewinnych ludzi. Można by przytoczyć na to mnóstwo przykładów z historii świata. Na podłożu fanatyzmu rodzą się krwawe dyktatury. Mamy XXI wiek. Zdawałoby się, że rozwój oświaty zmniejszy niebezpieczeństwa płynące z fanatyzmu. Niestety tak nie jest. Zamach w Bostonie był skutkiem fanatyzmu religijnego. Niedawno przeżywaliśmy lęki wywołane groźbami Korei Północnej, państwa, które może być przykładem dyktatury powstałej z fanatyzmu idei politycznej. Czytam teraz bardzo ciekawą książkę pod tytułem "Długa droga do domu". Są to wspomnienia uciekiniera z północno-koreańskiego politycznego obozu karnego. Ta niezwykła opowieść, chwilami mrożąca krew w żyłach, spisana została przez Koreankę, mieszkającą w Stanach Zjednoczonych, Kim Suk Young, z nagrań jej rozmów z uciekinierem z Północnej Korei, Kim Yongiem. Narrator przedstawia życie swego narodu w tym zamkniętym, oddzielonym od reszty świata kraju. Opowiada o tragicznych dziejach swojej rodziny. W Korei Północnej o losie człowieka decyduje jego "właściwe" pochodzenie. Za rzekome "winy ojców", na przykład nielojalność wobec reżimu, odpowiadają nawet niemowlęta. Matka bohatera tego pamiętnika, chcąc uchronić go przed tragiczną przyszłością, oddała dziecko do sierocińca. Po pewnym czasie jednak władze dotarły do prawdy o jego pochodzeniu. Kim Yong znalazł się w obozie karnym. Okrucieństwo, z jakim traktowani są tam więźniowie, jest przerażające. Panujący głód prowadzi nawet do kanibalizmu. Narratorowi cudem udaje się w końcu uciec z Korei Północnej. Bardzo ciekawie opisuje tę dramatyczną ucieczkę.

 

środa, 27 marca 2013


WSZYSTKIM ŻYCZĘ MIŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH W WIOSENNYM NASTROJU



Już wiosna! Wiosenne sople.

piątek, 22 marca 2013

Mówi się o niej, że droższa jest od złota

Zawiodła mądrość ludowa. Miała być wczesna wiosna, a tymczasem spadł śnieg. Mimo to pojawiły się już pierwsze zwiastuny wiosny. Jeszcze zalegał śnieg, gdy zakwitły przebiśniegi, inaczej śnieżyczki. Potem wyszły z ziemi niezwykle urodziwe krokusy, czyli szafrany. Te piękne kwiaty, z rodziny kosaćcowatych, uprawiane chętnie dla ozdoby, są też źródłem najdroższej przyprawy kuchennej świata. Była ona używana i ceniona już w starożytności. Przyprawę wyrabia się ze znamion słupków kwiatowych zbieranych ręcznie. Potem suszy się je i przechowuje w szczelnie zamkniętych szklanych pojemnikach. Od 3000 lat szafran stosowany jest w kuchni, w medycynie jako lek, a także do farbowania tkanin. Wytwarza się go od pasa Morza Śródziemnego po Kaszmir Dziś największą produkcję szafranu ma Iran. Szafran barwi potrawy na żółto. W dawnej Polsce pieczono drożdżowe, tak zwane "baby szafranowe" w intrygującym żółtym kolorze. Do składników na ciasto drożdżowe dodawało się płyn otrzymany z namoczenia szafranu w zimnej wodzie. Szafran oczywiście odcedzano. W Indiach i Chinach szafran używany jest nie tylko jako przyprawa kuchenna, ale także stosowany bywa do barwienia tkanin. Buddyjscy mnisi noszą szaty barwione szafranem. Przemysł perfumeryjny korzysta też z tego drogiego produktu. Jako lek stosowany był szafran od starożytności. Współcześnie stwierdzono, że może być on lekiem na niektóre rodzaje nowotworów. Spożyty w większych ilościach jest trujący.    







sobota, 23 lutego 2013

Luty - podkuj buty

Na dworze biało od śniegu. Jest mróz i ślisko. Przydadzą się podkute buty, jak radzi ludowe przysłowie. Znamy też inne powiedzenie: "Gdy mróz w lutym mocno trzyma, będzie krótka zima". I chyba ta ludowa mądrość sprawdza się, gdyż można zaobserwować już pewne poruszenie wśród ptaków. Stale o tej porze roku wysypuję za okno ziarna słonecznika i wieszam słoninkę dla sikorek. Przylatują całym stadkiem. Niekiedy korzystają też z tego pożywienia rudziki lub sójka. Od czasu do czasu przyfruwa stadko wróbli. Któregoś dnia pojawił się niezwykły i rzadki gość. Była to pliszka żółta. Jest to ptak wędrowny, odlatujący na zimę. Czasem jednak zdarza się, że na południu Polski można go zaobserwować także o tej porze roku. Pliszka żółta ma żółty brzuszek i szaro-brązową główkę. Niezwykle sympatycznym ptasim gościem na balkonie jest kos. Tym razem jest to pani kos. Nie jest czarna, ani nie ma pomarańczowego dzióbka, jak jej mąż. Jest szaro-brązowa, a dzióbek ma czarny. Wcale nie zabiera sikorkom pożywienia. Przylatuje w celach wyłącznie towarzyskich. A obiektem jej zainteresowania jestem ja. Siada na balustradzie i obserwuje mnie przez szybę. Trwa to przez dłuższą chwilę. Od czasu do czasu zmienia pozycję, przechyla główkę i znowu przypatruje mi się.
Tak jak moi skrzydlaci podopieczni tęsknię za wiosną. Może zawierzyć mądrości ludowej, która głosi: "Jeśli luty śnieżny, mroźny, spodziewaj się wczesnej wiosny." 

Zima w moim ogrodzie   

piątek, 22 lutego 2013

Lekcja pokory

Deszcz meteorytów, który spadł w okolicach Czelabińska na Uralu może być dla ludzi lekcją pokory. Pomimo rozwoju astronomii i astrofizyki nie można było przewidzieć tego zdarzenia. Jesteśmy bezradni wobec potężnych sił natury. 13 lutego tego roku przeleciał koło ziemi meteoryt, którego zderzenie z naszą planetą byłoby niewyobrażalną katastrofą. W dziejach ziemi miały miejsce już takie wypadki. Wystarczy wspomnieć katastrofę tunguską z roku 1908 spowodowaną prawdopodobnie przez meteoryt. Na szczęście wydarzyła się ona na niezamieszkałym terenie Syberii. Nasza piękna ziemia żyje, a jest to życie burzliwe, pełne niebezpieczeństw. Grożą one zarówno z wnętrza planety, jak i z jej otoczenia. Wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi, fale tsunami, huragany, to zjawiska ciągle pojawiające się i nękające ludzi. Mimo to "końca świata" w najbliższym czasie nie będzie. Lekcja pokory szybko zostanie zapomniana. A mieszkańcy naszej wspaniałej planety nadal będą toczyć wojny, zabijać się wzajemnie, poniżać i kłócić.  

piątek, 8 lutego 2013

Warto wiedzieć więcej

Człowiek jest istotą ciekawą i dociekliwą. Zadaje sobie różne pytania i chciałby znaleźć na nie odpowiedź. Przez wiele wieków niektórzy ludzie o sprawnych umysłach starali się temu wezwaniu sprostać. Jak powstał niewyobrażalnie wielki wszechświat, w którym znajduje się nasza kruszynka – ziemia? A może nie jest on jedyny i takich wszechświatów jest więcej? Co to jest "wielki wybuch? Jak uformowała się nasza planeta? Jak powstał księżyc? Co to są "supernowe" i "czarne dziury"? A może jesteśmy ciekawi jak przebiegał postęp w badaniach dotyczących powstania życia na ziemi? A może chcemy dowiedzieć się jak my, ludzie, staliśmy się dwunożnymi stworzeniami i w jaki sposób wędrując z naszej kolebki Afryki   rozprzestrzeniliśmy  się po całym świecie? Pytań, jakie ciekawy człowiek stawia, jest bardzo wiele. Na część z nich odpowiedź może znaleźć w niezwykłej książce pod tytułem "Krótka historia prawie wszystkiego" Napisał ją, obdarzony ogromnym talentem popularyzatorskim, amerykański pisarz Bill Bryson. Tę książkę, będącą w pewnym sensie przewodnikiem po świecie współczesnej nauki, czyta się łatwo i przyjemnie. Autor oprócz faktów przekazuje nam ciekawe, czasem śmieszne anegdoty z życia uczonych. Przykładem może być tu Isaac Newton (1643-1727).Ten wielki uczony i wielki dziwak zajmował się jak wiadomo grawitacją, prawami mechaniki, rachunkiem różniczkowym i całkowym, optyką oraz innymi zagadnieniami naukowymi. Najwięcej czasu jednak poświęcał zdawałoby się niekorelującym z poprzednimi tematami, zgłębianiem Biblii. Na tej podstawie zapowiedział koniec świata w roku 2060. Studiował różne proroctwa i zajmował się alchemią. Podczas lektury książki Brysona zainteresowało mnie pewne zaskakujące zjawisko. Okazuje się, że na rozwój nauki wywarli znaczny wpływ amatorzy. Autor podaje kilka przykładów. Skromny australijski pastor Robert Evans przy pomocy amatorskiego teleskopu umieszczonego obok jego małego domku odkrył kilkadziesiąt gwiazd "supernowych" W 1812 roku kilkunastoletnia Angielka Mary Anning zobaczyła w stromym klifie na wybrzeżu w Dorset skamieniałego ichtiozaura. Przez 35 lat poszukiwała podobnych skamielin, doskonale je oczyszczała i potem sprzedawała turystom. Anning znalazła też po raz pierwszy plezjozaura i pterodaktyla. W tym samym mniej więcej czasie wiejski lekarz , Gideon Algernon Mantel, angielski paleontolog amator, miał w swej ogromnej kolekcji skamieniałe szczątki dinozaurów. Obecnie znajdują się one w muzeum w Wellington, stolicy Nowej Zelandii.
Arcyciekawa "Krótka historia prawie wszystkiego" prowadzi nas po ścieżkach nauki do coraz większej wiedzy o otaczającym nas świecie.

wtorek, 29 stycznia 2013


Współczesny diabeł nazywa się GMO

Bez diabła ani rusz! Trzeba przecież ludzi czymś straszyć! Takim szatanem XXI wieku jest GMO (Genetically Modified Organisms, czyli organizmy modyfikowane genetycznie). Nie taki jednak straszny ten diabeł, jak go malują. A może to nawet nie jest diabeł? Nie ma dowodu na to, ze ktoś umarł po zjedzeniu zmodyfikowanego pomidora, kartofla, czy jajka od kury żywionej zmodyfikowaną kukurydzą. Faktem natomiast jest, że miliony ludzi na świecie cierpi głód, a nawet umiera z tego powodu. GMO są orężem w walce z głodem i ratunkiem dla ubogich krajów. Dzięki żmudnej pracy biotechnologów uzyskano wiele odmian roślin uprawnych o wyższej wydajności, a także o większej odporności na niszczące je szkodniki. Dzięki tym uprawom zmniejsza się chemizacja rolnictwa, co wpływa korzystnie na środowisko. Wyższe plony z mniejszej przestrzeni chronią lasy przed wycinką, mającą zwiększyć pola przeznaczone na rolnictwo. Uprawa roślin genetycznie zmodyfikowanych nie wymaga głębokiej orki, co ogranicza wydzielanie dwutlenku węgla przez glebę. Zużywa się też mniej wody. Produkcja rolna jest tańsza. Zmniejszenie środków chemicznych sprzyja pszczołom i ptakom. Wiele organizmów uzyskanych przy pomocy inżynierii genetycznej służy do wytwarzania ważnych leków na przykład insuliny. Ważną rośliną genetycznie zmodyfikowaną jest "złoty ryż" zawierający w przeciwieństwie do zwykłego ryżu witaminę A. W krajach azjatyckich, gdzie ryż jest podstawą wyżywienia, z powodu braku witaminy A wiele dzieci zapada na ślepotę.
Przestańmy już wreszcie wierzyć w diabły! Zaufajmy nauce i postępowi jaki ona niesie.  

piątek, 25 stycznia 2013

Cudze chwalimy - swego nie znamy

Sto lat temu, 25 stycznia 1913 roku, urodził się Witold Lutosławski (1913-1994) światowej sławy polski kompozytor. Należał do pokolenia, którego przeznaczeniem było przeżyć drugą wojnę światową. Walczył jako żołnierz i dostał się do niewoli. Po ucieczce z niej wrócił do Warszawy i tam spędził okupację. W tym czasie utrzymywał się z gry na fortepianie w warszawskich kawiarniach. Były to najczęściej koncerty na dwa fortepiany. Jego partnerem w duecie był wybitny polski pianista i kompozytor Andrzej Panufnik (1914-1991).
Utwory Lutosławskiego, szczególnie jego przemyślane i finezyjne symfonie, cieszą się uznaniem melomanów i znawców muzyki. Uważa się go za najwybitniejszego symfonika w dziejach polskiej muzyki. Warto wspomnieć, że Lutosławski tworzył też muzykę na instrumenty solowe, a także utwory wokalne. Z tych ostatnich na uwagę zasługują pieśni do słów poetki Kazimiery Iłłakowiczówny. Mało kto pamięta, że pisał też piosenki, a wśród nich popularnego "Warszawskiego dorożkarza" czy też " Nie oczekuję dziś nikogo". Osobną jego twórczością jest muzyka dla dzieci. Między innymi są to pieśni do słów Brzechwy i Tuwima. Należą do nich " O panu  Tralalińskim"i "Spóźniony słowik".
Witold Lutosławski.Wariacje na temat Paganiniego Duet fortepianowy Argerich - Freire 
Muzyka Witolda Lutosławskiego. Nie oczekuję dziś nikogo. Śpiewa Rena Rolska.     

środa, 23 stycznia 2013

Tuba wagnerowska

W roku 2013 przypadają dwusetne rocznice urodzin dwóch wielkich kompozytorów: Giuseppe Verdiego i niemieckiego twórcy Ryszarda Wagnera (1813-1883). Ten ostatni prawdopodobnie nie przepadał za muzyką swego sławnego rówieśnika. Wagner nie lubił i nie cenił włoskich oper. Szczególnie irytowały go libretta, które uważał za naiwne i ckliwe. Wagner zrewolucjonizował muzykę operową. Jego opery to dramaty muzyczne, do których sam pisał libretta. Tematy do nich czerpał z mitologii germańskiej i celtyckiej. W swoich operach wzbogacił brzmienie orkiestry przez wprowadzenie rzadko stosowanych instrumentów. Jednym z nich była skonstruowana przez Adolfa Saxa, na życzenie kompozytora, tak zwana "tuba wagnerowska" Jest to instrument dęty blaszany, pośredni między rogiem, a tubą. Brzmienie orkiestry wykonującej utwory Wagnera bywa potężne i głośne. To też współcześni kompozytorowi odbiorcy jego sztuki, pomimo uznania dla jej piękna, śmiali się z licznych karykatur obrazujących hałaśliwość jego muzyki. Słynne opery Wagnera to między innymi Lohengrin, Tristan i Isolda, Latający Holender i tetralogia Pierścień Nibelunga, której części to: Złoto Renu, Walkiria, Zygfryd i Zmierzch bogów.

Wagner nutą przebija bębenek ucha słuchacza.

Wagner rzeźbi w kamieniu postać swego dramatu.

Cwał Walkirii
Cwał Walkirii

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Jest takie miejsce

Mija 150-ta rocznica wybuchu powstania styczniowego. Jest takie miejsce we Lwowie, które nazywamy Górką Powstańców z 1863r. Znajduje się na Cmentarzu Łyczakowskim. W tym miejscu pochowanych jest 230 powstańców styczniowych. W 1906 roku postawiono tam pomnik. Jest to podobizna powstańca Szymona Wizunasa Szydłowskiego, Chorążego Ziemi Witebskiej, trzymającego powstańczy sztandar.

Pomnik powstańca na Górce Powstańców 1863 roku.

piątek, 18 stycznia 2013

VIVA V.E.R.D.I.I.

W tym roku przypada 200 lecie urodzin Giuseppe Verdiego(1813-1901). Twórczość tego włoskiego kompozytora cieszy się i dziś wielką popularnością. Komponował głównie opery, których w sumie jest 28. Ostatnią - "Falstaffa" ,operę komiczną do libretta opartego na sztuce Szekspira, napisał w wieku 80 lat. Szczególne miejsce w jego twórczości zajmuje słynne i piękne "Requiem", uważane za niezwykłą formę opery kościelnej. Życie tego wybitnego kompozytora operowego, pełne uznania i sławy, obarczone było wielką tragedią, która spotkała go w młodości. W krótkich odstępach czasu stracił bowiem dwoje małych dzieci i młodą żonę.
Verdi odegrał pewną rolę w życiu politycznym swojej ojczyzny. W jego porywających, pełnych emocji melodiach odnajdywano ducha rewolucyjnego. A był to czas "Risorgimento", ruchu na rzecz zjednoczenia i pełnej niepodległości Włoch. Po premierze opery "Bal maskowy" zaczęły ukazywać się na murach napisy: "VIVA V.E.R.D.I.I." jako skrót hasła "Viva Vittorio Emanuele Re d'Italia (Niech żyje Wiktor Emanuel, król Włoch). "Chór niewolników" z opery Nabucco (Nabuchodonozor) wielu Włochów uznało za hymn narodowy.
Giuseppe Verdi. Opera Nabucco.Chór niewolników.

niedziela, 13 stycznia 2013

Popiersie damy

W Parku Jordana w Krakowie, pośród 44 popiersi słynnych Polaków, znaleźć można monument uczonej, profesora historii sztuki, Karoliny Lanckorońskiej (1898-2002). Ta niezwykła i zasłużona dla Polski osoba w młodości związana była z moim rodzinnym miastem - Lwowem. Na Uniwersytecie Jana Kazimierza habilitowała się i prowadziła wykłady z historii sztuki. Właśnie skończyłam czytać napisaną przez nią niezwykle ciekawą i wartościową książkę pod tytułem "Wspomnienia wojenne". Lanckorońska, pochodząca ze znanej z historii rodziny arystokratycznej, początek wojny przeżyła we Lwowie. W czasie pierwszej sowieckiej okupacji miasta stanowisko profesora wyższej uczelni chroniło przed aresztowaniem. To zabezpieczenie w stosunku do niej szybko się skończyło. Karolinę Lanckorońską wyrzucono z pracy. Zagrożonej aresztowaniem udało jej się przedostać do niemieckiej części Polski. Wstąpiła do Armii Krajowej. Zorganizowała w Krakowie legalną kontrolę więzień w Generalnej Gubernii. Aresztowana przez Niemców wywieziona została do obozu w Rawensbrűck. Po zwolnieniu z obozu (dzięki arystokratycznemu pochodzeniu) służyła w Polskim Wojsku(w Armii Andersa). Po wojnie zamieszkała we Włoszech kontynuując pracę naukową. Nagrodzona za zasługi dla kraju wieloma odznaczeniami wojskowymi i państwowymi w tym Wielkim Krzyżem Orderu Polonia Restituta, obdarzona doktoratami honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Wrocławskiego i Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie, zmarła w wieku 104 lat. Przekazała Polsce cenne zbiory sztuki zgromadzone przez rodzinę Lanckorońskich, wzbogacając tym zasoby Zamku Warszawskiego i Wawelu.

sobota, 5 stycznia 2013

Drzewiej było lepiej?

Drzewiej było lepiej, mawiali nasi przodkowie. I dziś można usłyszeć podobne opinie. A jednak wydaje się, że bytowanie człowieka na ziemi zmierza ku lepszemu. Postęp w medycynie podnosi zdrowotność i przedłuża życie. Rozwój nauki i liczne wynalazki polepszają jego jakość.
Ostatnio delektuję się muzyką Ludwiga van Beethovena. Ten genialny kompozytor od 25 roku życia cierpiał na chorobę uszu, która w końcu doprowadziła do całkowitej utraty słuchu. Wiele jego wspaniałych dzieł powstało w okresie pełnej głuchoty. Twórca nie usłyszał już, pomimo obecności na koncercie, pierwszego wykonania tak słynnej dziś IX symfonii. Jest to pierwsza w historii wokalno-instrumentalna symfonia. Częścią jej jest wykonywany przez chór "Hymn do radości" do słów Fryderyka Schillera. Przyjęty on został jako hymn Unii Europejskiej. Dziś choroba kompozytora zostałaby prawdopodobnie wyleczona na początku jej pojawienia się. Życie Bethovena trwałoby zapewne dłużej, dzięki czemu obdarzyłby melomanów wieloma pięknymi utworami.
Nauka i technika popychają świat do przodu. Gorzej jest ze stosunkami społecznymi. Ciągle jeszcze panuje "prawo pięści". Ale i to, choć bardzo powoli, zaczyna się zmieniać. W tym nowym roku zaufajmy więc staremu porzekadłu: "Jutro będzie lepiej" 

Ludwig van Beethoven. IX symfonia.     

piątek, 4 stycznia 2013

Moi mili zimowi goście

Niezależnie od pory roku w ogrodzie i na balkonach trwają wizyty skrzydlatych gości.  Czasem wśród stałych bywalców pojawiają się szczególni przybysze. A to usiądzie na pobliskim drzewie kolorowy dzięcioł duży, a to przeleci trzepocząc skrzydłami pięknie ubarwiona sójka. W śnieżne i mroźne zimy odwiedzają nas również gile. W tym roku pojawiła się też jemiołuszka. Niezawodnymi, stałymi towarzyszkami zimowych śniadań są widoczne przez okno sikorki. Zajadają z apetytem przygotowane dla nich jedzenie. Są to przeważnie kolorowe sikory bogatki. Zdarzają się jednak czasem sikory modraszki z niebieską czapeczką, a także sikory ubogie. Sikorki to rodzina ptaków z rzędu wróblowych. Te pospolite ptaszki są bardzo pożyteczne. W ciepłej porze roku żywią się larwami owadów chroniąc w ten sposób nasze sady i ogrody. W zimie należy je dokarmiać. 

Sikorka modraszka
     
   
  





Sikorki bogatki