poniedziałek, 17 sierpnia 2015


Bajka o księciu niezłomnym

 
Był pewien książę. Nadał sobie przydomek "niezłomny". Wszedł na tron księstwa, sam zaskoczony tym faktem, przez przypadek. Niektórzy poddani twierdzili, że to był niefortunny wypadek. Aby przypodobać się swoim poddanym, książę obiecał  otworzyć skarbiec księstwa i rozdać im część złota. Zapomniał jednak, że klucze do skarbca (na szczęście)  nie są w jego ręku. Poddani musieli przeżyć rozczarowanie. Książę oczywiście winą za to obarczył strażników skarbca. Chciałem, ale nie umożliwili mi tego. Niech będą przeklęci. Książę uwielbiał celebracje, wielkie uroczystości i zbiegowiska. Wtedy urządzał przedstawienie. Głośno wykrzykiwał, podnosił pięści i groził nimi potężnym sąsiadom z jednej i drugiej strony księstwa. Zapomniał o tym , że jest księciem, a nie potężnym królem. Włada średniej wielkości księstwem po ciężkich przejściach, niezbyt majętnym, a nie bogatym królestwem. Zapomniał, że stosunki z innymi państwami ustalać powinny wysoko wykwalifikowane służby dyplomatyczne w sposób mądry, z korzyścią dla kraju. Przysłowiowy słoń w składzie porcelany do niczego się w tym nie przydaje. W przedstawieniach brał udział oczywiście sufler, który nie widoczny dla publiczności podpowiadał księciu co ma mówić i jak się zachowywać na scenie. Książę wypowiadał się tak jakby był przedstawicielem jednego plemienia, czy też klanu. Nie uświadomił sobie, że jego kraj nie jest wspólnotą plemienną, czy też klanową, lecz jest państwem prawa. Prawa, które musi być przestrzegane skrupulatnie przez wszystkich, bez żadnych wyjątków.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz