poniedziałek, 27 października 2014


Drewniaki

Obejrzałam w telewizji uroczystość przyznania Julii Hartwig nagrody imienia Wisławy Szymborskiej. Jest to w pełni zasłużona nagroda, bo poezja lubelskiej poetki jest piękna. Wspominając w swym przemówieniu noblistkę, Michał Rusinek ujawnił pewien fakt z jej życia. W czasie okupacji ona, jej siostra i matka zajmowały się wytwarzaniem drewniaków. Podczas wojny było to bardzo popularne (z konieczności) obuwie. Ja i moje szkolne koleżanki robiłyśmy też dla siebie drewniaki - sandałki. Kupowało się tylko drewnianą podeszwę. Z materiału, znalezionego w domowej rupieciarni, szyło się samemu przytrzymanie stopy i przybijało gwoździkami do drewnianej podeszwy. Wtedy nastolatki musiały same zadbać o swoją garderobę, gdyż z przedwojennej wyrosły. A więc przerabiały matczyne stare sukienki, robiły na drutach czapki, rękawiczki i szaliki. W tych czynnościach  pomagały sobie wzajemnie.. W mojej pamięci pozostała torba na książki i zeszyty, którą sama wykonałam. W moim ówczesnym przekonaniu była bardzo ładna. Miała sztywne boki i sztywną klapę zamykającą. Odpowiednio przycięte kartony ze starych pudeł obszyłam znalezionym, niepotrzebnym już,bordowym suknem i zszyłam odpowiednio części. Dorobiłam rączki i powstała wygodna torba, która służyła mi do końca wojny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz