sobota, 2 czerwca 2012

Ku zielonym połoninom

Jest czerwiec. W moim rodzinnym domu we Lwowie zaczynano w tym czasie rozważać różne plany wakacyjne. Dyskusje na ten temat w demokratyczny sposób odbywały się zazwyczaj w jadalni podczas obiadu. Każdy wypowiadał swoje życzenie. Ja nie byłam oryginalna. Zawsze chciałam jechać na Kniażynę, wieś, a właściwie osadę wojskową na Wołyniu. Tam oczekiwały mnie zaprzyjaźnione dzieci wiejskie, a także cielątka, źrebaczki i ulubione ptactwo domowe. Moi bracia woleli na ogół górskie wycieczki. Pewnego roku nasz ojciec na koniec dyskusji stwierdził: "Skoro Ewusia chce jechać na Kniażynę, najpierw tam się wybierzemy, a potem wyruszymy ku zielonym połoninom Czarnohory".
Czarnohora to najwyższa część Beskidów Połonińskich w Karpatach Wschodnich. Stoki tych gór pokryte są lasami bukowymi, a w wyższych partiach iglastymi. Na grzbietach rozciągają się rozległe połoniny, czyli łąki, na których miejscowi górale, Huculi, wypasali owce i bydło. Region ten to Huculszczyzna. Lwowianie rozkochani byli w tej pięknej krainie. Wielu z nich miało wille w miejscowościach letniskowych, takich jak Horodenka, Jaremcze, Worochta, Żabie, Tatarów (tam dom miała także rodzina mego męża). Kusiły do letniego wypoczynku czyste wody rwących rzek Czeremoszu, Seretu lub Prutu.
Huculi zamieszkujący te tereny to bardzo ciekawy lud  pochodzenia  rusińskiego i wołoskiego ( o tym ostatnim może świadczyć końcówka -ul). Obdarzeni licznymi talentami, stworzyli niepowtarzalną sztukę regionalną. Dotyczy ona zarówno oryginalnego budownictwa, jak i tkactwa (słynne liżniki huculskie i kilimy), ceramiki, drewnianych rzeźb, wyrobów ze skóry i pięknych, charakterystycznych dla tego regionu haftów. Zauroczeni Huculszczyzną byli liczni polscy artyści, zarówno pisarze jak i malarze. Józef  Korzeniowski napisał dramat huculski pod tytułem "Karpaccy górale". Utwory o tej tematyce pisali również Wincenty Pol, Jóżef Witlin, Stanisław Vincenz. Huculszczyzna była inspiracją dla wielu polskich malarzy -  takich jak Artur Grottger, Juliusz Kossak, Teodor Axentowicz, Kazimierz Sichulski
W 1931 roku trzech profesorów lwowskich wyższych uczelni wybrało się na wycieczkę do Czarnohory. Byli to Franciszek Bujak (historyk), Jan Czekanowski (antropolog) i nasz ojciec Benedykt Fuliński (zoolog). Ten ostatni wziął ze sobą swoich czterech synów: Jędrka, Jacka, Stefana i Wojtka. Z tej wyprawy zachowało się kilka nienajlepszych zdjęć. Stanowią one jednak pamiątkę po ludziach, którzy wszyscy odeszli już do lepszego świata.

Stefan, Ewa, Wojtek i przygodny samotny turysta w drodze na Szpyci (szczyt Czarnohory).1936r.

W dolinie Prutu. Jan Czekanowski między Jędrkiem a Wojtkiem. Franciszek Bujak w środku ( z brodą, bez nakrycia głowy) 1931r.

Jacek, Stefan, Wojtek, Jędrek (w kapeluszu, za Wojtkiem) w towarzystwie panów Gniatkowskiego i Nowickiego. Worochta. 1931r.

Stefan na koniku huculskim w Żabiu 1931r.

Madonna huculska. Obraz Kazimierza Sichulskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz