środa, 24 października 2012

Winy ojców

Właśnie skończyłam czytać książkę pod tytułem "Kraj mojego ojca". Napisała ją niemiecka dziennikarka Wibke Bruhns. Jest to saga rodzinna rozpoczynająca się na przełomie XV i XVI wieku, a kończąca w 1944 roku. Autorka jest córką majora Abwehry straconego 26 sierpnia 1944 roku za zdradę stanu. 20 lipca 1944 roku miał miejsce nieudany zamach na Hitlera w jego kwaterze, "Wilczym Szańcu", w Prusach Wschodnich. W spisku uczestniczyła grupa oficerów Wehrmachtu. Ojciec autorki został skazany i powieszony za to, że choć sam nie należał do spiskowców, nie zadenuncjował ich, choć wiedział o planie zamachu (jeden ze spiskowców był jego zięciem). Na chwilę wrócę do własnych wspomnień z tego czasu. Przed wojną nasz ogród we Lwowie graniczył z ogrodem pewnego niemieckiego małżeństwa. Ich syn był w wieku moich dwóch braci - Stefana i Wojtka. Jako najbliższy sąsiad, Gucio uczestniczył we wszystkich zabawach, jakie odbywały się na naszym ogrodowym "boisku". A były to mecze piłki nożnej, najrozmaitsze zawody sportowe i różne gry. W zimie wszystkie dzieci z Górki Jacka zjeżdżały na nartach z pobliskich wzgórz. Zawsze uczestniczył w tych śnieżnych szaleństwach także nasz niemiecki sąsiad. W 1944 roku, gdy front zbliżał się do Lwowa, co odczuwalne było przez nasilające się bombardowania miasta przez sowieckie samoloty, zjawił się w naszym domu niespodziewany gość. Był to Gucio w mundurze oficera Wehrmachtu. Przyjęty został przez moich braci chłodno. Wszak ten towarzysz młodzieńczych rozrywek był teraz uczestnikiem wrogich Polsce działań. Zapamiętałam sobie znamienne zdanie z relacji Stefana z tej wizyty. Gucio, który przyjechał z frontu pod Tarnopolem, powiedział: Niemcy przegrywają wojnę. Zwątpienie w zwycięstwo było zatem w tym czasie częste wśród oficerów Wehrmachtu. Te nastroje w armii niemieckiej owocowały planami zgładzenia Hitlera. Celem miało być odwrócenie biegu historii. Odwiedziny Gucia opisuję dokładnie we wpisie p.t. "Pod okupacją niemiecką" z dnia 29 III 2010 r. w rozdziale "Gdzie są chłopcy z tamtych lat".
Podczas czytania książki Wibke Bruhns zwrócił moją uwagę psychologiczny aspekt tej opowieści. Autorka miała zaledwie 6 lat, gdy skończyła się wojna. Była najmłodszą z pięciorga rodzeństwa. Nie mogła wiele wiedzieć o swym ojcu z własnego doświadczenia. Pisząc książkę poddawana była sprzecznym uczuciom. Z jednej strony miłość do ojca, a z drugiej potępienie jego czynów. Nie mogła pojąć  dlaczego jej rodzice z entuzjazmem przyjęli zbrodniczą ideologię nazistów. Oboje byli członkami partii. Uwielbiali Hitlera i aprobowali wszystkie jego poczynania. Akceptowali obozy koncentracyjne, mordowanie Żydów, okrucieństwa wobec ludności na okupowanych terenach. Przez pewien czas ojciec autorki był członkiem SS. Swoją "sagę" pisarka wywiodła opierając się na dokumentach rodzinnych, licznych listach i fotografiach. Dzieje tego kupieckiego rodu przedstawia na tle historii Niemiec i ogólnie Europy. W wielu fragmentach opowieści daje autorka historyczne i psychologiczne wytłumaczenie zjawiska zauroczenia prawie całego narodu niemieckiego postacią Hitlera. Jeszcze przed pierwszą wojną światową niemieccy ojcowie organizowali dla rozrywki swoim małym synkom "gry wojenne". Kilkuletnich chłopców uczono rzymskiej maksymy: "Dulce et decorum est pro patria mori" co znaczy " słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę". Takie wychowanie musiało przynieść efekty. Pisarka wnikliwie analizuje przyczyny aprobaty hitleryzmu przez społeczeństwo niemieckie przedstawiając sytuację gospodarczą, stosunki społeczne i ogólną frustrację Niemców po klęsce w pierwszej wojnie światowej. 
Dzieci nie ponoszą winy za zbrodnie swoich ojców, ale dobrze jest, gdy wyrażają potępienie dla ich barbarzyńskich czynów. Daje to nadzieję, że podobne niegodziwości nigdy już się nie powtórzą.

.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz