czwartek, 11 listopada 2010

 Miałam sen

Dziś jest Święto Niepodległości. To ważne święto. Uroczystości na placu Piłsudskiego obejrzałam w telewizji. Wzruszyłam się, gdy pan prezydent przypomniał Polakom, że w Grobie Nieznanego Żołnierza leży młody obrońca Lwowa. My, Lwowianie, zawsze pamiętamy o tym, że pochowane jest tam dziecię miasta semper fidelis Polsce. Z uwagą wysłuchałam przemówienia prezydenta. Podkreślił w nim zasługi zarówno Józefa Piłsudskiego, jak i Romana Dmowskiego. Jeden walczył przy użyciu oręża, drugi za pomocą zręcznej i mądrej dyplomacji. Obaj ci wielcy Polacy, pomimo różnic politycznych, potrafili porozumieć się w sprawie najważniejszej, jaką było odzyskanie niepodległości ojczyzny. Winniśmy wdzięczność naszym rodakom, którzy żyli w tamtych czasach. Oni, ci wielcy i ci zwykli ludzie, wywalczyli nam niepodległą Rzeczpospolitą. W ciągu tych dwudziestu lat suwerenności naszego państwa wyrosło pokolenie, które zakodowane miało wolność i niezależność w swoich sercach i umysłach. Dlatego mogła powstać "Solidarność", a w konsekwencji trzecia Niepodległa. Moi rodzice przeżyli pierwszą wojnę światową ze wszystkimi jej okropnościami. Potem dotknął ich koszmar drugiej wojny światowej i utrata niepodległości. My doświadczyliśmy wszystkich lęków i nieszczęść tej wojny. Naszym dzieciom na szczęście nie skakało już serce do gardła, jak nam, gdy w środku nocy usłyszeliśmy łomot karabinów do bramy domu. One nie znalazły się już w sytuacji, gdy po wyjściu z domu odezwało się wycie syren przeciwlotniczych. Nadleciały nad głowę samoloty i zaczęły zrzucać bomby. A schronić się nie było gdzie! Część ich życia przebiegła jednak w kraju rodzinnym o niepełnej suwerenności. Nasze wnuki, ku naszej wielkiej radości, żyją już w całkowicie niepodległej Polsce. Mogą cieszyć się swobodą wypowiadania swoich opinii. Podróżują po całym świecie, poznają ciekawych ludzi, podziwiają niezwykłe krajobrazy. Są dumni ze swego kraju, który wbrew niektórym grymaśnikom doskonale się rozwija.
Miałam sen. Śnił mi się stół, przy którym siedzieli nasi politycy. Nie kłócili się, tylko spokojnie rozmawiali o sprawach obchodzących wszystkich obywateli kraju. Z początku była między nimi znaczna różnica poglądów. I to było dobre, gdyż mogła powstać "burza mózgów", po której nastąpiło uspokojenie, a w jakiś czas potem mądra decyzja. Czego dotyczyła, nie mogę sobie przypomnieć, bo w tym momencie obudziłam się. Szkoda, że był to tylko sen.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz