Ku zielonym połoninom
Jest czerwiec.
W moim rodzinnym domu we Lwowie zaczynano w tym czasie rozważać różne plany
wakacyjne. Dyskusje na ten temat w demokratyczny sposób odbywały się zazwyczaj w
jadalni podczas obiadu. Każdy wypowiadał swoje życzenie. Ja nie byłam
oryginalna. Zawsze chciałam jechać na Kniażynę, wieś,
a właściwie osadę wojskową na Wołyniu. Tam oczekiwały mnie zaprzyjaźnione dzieci
wiejskie, a także cielątka, źrebaczki i ulubione ptactwo domowe. Moi bracia
woleli na ogół górskie wycieczki. Pewnego roku nasz ojciec na koniec dyskusji
stwierdził: "Skoro Ewusia chce jechać na Kniażynę, najpierw tam się wybierzemy, a potem wyruszymy ku
zielonym połoninom Czarnohory".
Czarnohora to
najwyższa część Beskidów Połonińskich w Karpatach
Wschodnich. Stoki tych gór pokryte są lasami bukowymi, a w wyższych partiach
iglastymi. Na grzbietach rozciągają się rozległe połoniny, czyli łąki, na
których miejscowi górale, Huculi, wypasali owce i bydło. Region ten to Huculszczyzna. Lwowianie
rozkochani byli w tej pięknej krainie. Wielu z nich miało wille w
miejscowościach letniskowych, takich jak Horodenka,
Jaremcze, Worochta, Żabie, Tatarów
(tam dom miała także rodzina mego męża). Kusiły do letniego wypoczynku czyste
wody rwących rzek Czeremoszu, Seretu lub Prutu.
Huculi
zamieszkujący te tereny to bardzo ciekawy lud pochodzenia rusińskiego i
wołoskiego ( o tym ostatnim może świadczyć końcówka -ul). Obdarzeni licznymi
talentami, stworzyli niepowtarzalną sztukę regionalną. Dotyczy ona zarówno
oryginalnego budownictwa, jak i tkactwa (słynne liżniki huculskie i kilimy), ceramiki, drewnianych rzeźb,
wyrobów ze skóry i pięknych, charakterystycznych dla tego regionu haftów.
Zauroczeni Huculszczyzną byli liczni polscy artyści,
zarówno pisarze jak i malarze. Józef Korzeniowski
napisał dramat huculski pod tytułem "Karpaccy górale". Utwory o tej tematyce
pisali również Wincenty Pol, Jóżef Witlin, Stanisław Vincenz. Huculszczyzna była
inspiracją dla wielu polskich malarzy - takich jak Artur Grottger, Juliusz
Kossak, Teodor Axentowicz, Kazimierz Sichulski
W 1931 roku
trzech profesorów lwowskich wyższych uczelni wybrało się na wycieczkę do
Czarnohory. Byli to Franciszek Bujak (historyk), Jan Czekanowski (antropolog) i nasz ojciec Benedykt Fuliński (zoolog). Ten ostatni wziął ze sobą swoich czterech
synów: Jędrka, Jacka, Stefana i Wojtka. Z tej wyprawy zachowało się kilka
nienajlepszych zdjęć. Stanowią one jednak pamiątkę po ludziach, którzy wszyscy
odeszli już do lepszego świata.
Stefan, Ewa, Wojtek i przygodny samotny turysta w drodze na Szpyci (szczyt Czarnohory).1936r.
W dolinie Prutu. Jan Czekanowski między Jędrkiem a Wojtkiem. Franciszek Bujak w środku ( z brodą, bez nakrycia głowy) 1931r.
Jacek, Stefan, Wojtek, Jędrek (w kapeluszu, za Wojtkiem) w towarzystwie panów Gniatkowskiego i Nowickiego. Worochta. 1931r.
Stefan na koniku huculskim w Żabiu 1931r.
Madonna huculska. Obraz Kazimierza Sichulskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz