poniedziałek, 22 sierpnia 2016

 Czy to sprawiedliwe


Przed trzystu laty żył genialny kompozytor. Nazywał się Jan Sebastian Bach. Kompozytor był dwukrotnie żonaty. Jego obie żony były uzdolnione muzycznie. Pięknie śpiewały. W tych czasach nie mogły  występować publicznie, a jedynie śpiewać w kościele podczas mszy. Twórca przeżył wiele tragedii osobistych. Sześcioro dzieci, jakie miał z pierwszą żoną w dzieciństwie, co było rzeczą powszechną. Uchował się tylko jeden syn, za to genialny muzyk, Carl Emanuel Bach. Bach był bardzo dobrym ojcem. Swoich czterech utalentowanych muzycznie synów posłał na studia do Włoch i Francji. Wszyscy czterej zasłużyli się muzyce świata. Byli profesorami, a  najwybitniejszym z nich był Carl Emanuel. Carl  Emanuel był podziwiany przez takich kompozytorów, jak Beethoven, Heydn, Mozart. Carl  Emanuel  był znakomitym skrzypkiem, ale przede wszystkim wirtuozem klawesynu. Jego gra tak podobała się publiczności teatralnej, że wkrótce został bogatym człowiekiem. Niestety, nie interesował się zupełnie losem swojego genialnego ojca. W telewizji polskiej przed laty można było obejrzeć sztukę napisaną przez  muzykologa Paula Barza niemieckiego, Paula Barza, pod tytułem "Kolacja na cztery ręce", w której przedstawione było fikcyjne spotkanie dwóch geniuszy - Bacha i Haendla. Podczas gdy Bach borykał się z trudnościami finansowymi, gdyż jego sponsor przestał mu płacić, Haendel zrobił wielki majątek.  Posiadał kilka własnych oper. Zatrudniał w nich pięciu włoskich kastratów, których śpiew zachwycił publiczność teatralną Londynu. Zainteresował się tym też król, Jerzy IV, który stał się sponsorem Haendla. W rzeczywistości genialni twórcy nigdy się nie spotkali. W sztuce wymieniają swoje poglądy na muzykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz