środa, 29 sierpnia 2012

Arachne (po grecku pająk)

Arachne była utalentowaną tkaczką, uczennicą Ateny. Nadmiernie jednak przechwalała się swoimi umiejętnościami, co oburzyło jej mistrzynię. Dziewczyna twierdziła zuchwale, że potrafi wyszywać nie gorzej niż bogini. Chcąc udzielić swojej uczennicy lekcji pokory, Atena wezwała ją do współzawodnictwa. Bogini utkała tkaninę z wizerunkami 12 olimpijczyków.    W rogach umieściła obrazy kar, jakie spotkały śmiertelników, którzy odważyli porównywać się z bogami. Nie pomna tej przestrogi, Arachne wyhaftowała sceny przedstawiające miłosne związki bogów ze śmiertelnymi dziewczętami. Tkanina uczennicy okazała się piękniejsza niż dzieło jej mistrzyni. Zazdrosna Atena podarła piękny rezultat pracy Arachne. Zrozpaczona tkaczka popełniła samobójstwo. Wtedy bogini zreflektowała się i przywróciła jej życie pod postacią pająka.
Niektórzy ludzie odczuwają wstręt, a nawet strach przed pająkami. Znana jest nawet jednostka chorobowa pod nazwą arachnofobia. Wszystkie pająki mają jad, ale tylko nieliczne z nich są groźne dla człowieka. Najgroźniejszy jest pająk o nazwie Czarna wdowa Ukąszenie grozi śmiercią. Występuje na pustyniach Stanów Zjednoczonych, w Meksyku, w Panamie. Niebezpieczne jest też ukąszenie pająka Ptasznika. Zamieszkuje on wilgotne lasy tropikalne, sawanny i stepy. Lęk u ludzi wzbudzają Tarantule (nazwa pochodzi od miasta Taranto we Włoszech). Pająki te żyją w południowej Europie i na terenach Azji o klimacie umiarkowanym. Dysponują one silnym jadem, jednak dla człowieka mało szkodliwym. Są też silnie jadowite pająki w Australii. Polskie - są niegroźne.
Pająki obdarzone zostały przez naturę imponującymi cechami. Od dawna wynalazcy głowią się nad stworzeniem materiału podobnego do nici pajęczej. Jest ona cieńsza od włosa ludzkiego, a wytrzymałość wykazuje trzykrotnie wyższą od drutu stalowego o tym samym przekroju. Jak dotąd wysiłki naukowców spełzły na niczym.
Są pająki, które nie polują za pomocą sieci pajęczej, lecz skaczą na ofiarę. To skakuny


Micrathena


Dwa ostatnie zdjęcia przedstawiają skakuny.
Trzy ostatnie fotografie wykonane zostały przez moją wnuczkę w Peru,w regionie Madre de Dios, w Parku Narodowym Tambopata -Candamo
Zabójcza miłość pająków (national geographic)

sobota, 25 sierpnia 2012

Curiosity znaczy ciekawość

Ciekawość jest niezwykle inspirującą cechą ludzkiego umysłu. Dzięki niej powstają doniosłe odkrycia naukowe i dokonuje się postęp w naszym życiu. Odkąd astronomia zwiększyła wiedzę o wszechświecie, wielu uczonych, a także zwykłych, myślących ludzi zaczęło zadawać sobie fascynujące ich pytania. Czy tylko na ziemi istnieje życie? Czy da się podróżować w kosmosie i czy można przebywać na powierzchni innych planet? Ciekawość w tych sprawach zainspirowała wielu pisarzy i filmowców do tworzenia dzieł "science fiction". Można tu wymienić Stanisława Lema, czy też Jerzego Żuławskiego, który w swojej powieści "Na srebrnym globie " akcję umieścił na księżycu.
W roku 1877 włoski astronom Giovanni Schiaparelli przekazał wiadomość, ze zaobserwował na powierzchni Marsa proste linie, które nazwał kanałami. Uruchomiło to od razu ludzką wyobraźnię. Niektórzy naukowcy uważali, że te "kanały" mogą być dziełem istot myślących. Później okazało się, że regularność linii była złudzeniem spowodowanym właściwością ludzkiego oka. Następne badania Marsa wykazały istnienie czap lodowych na biegunach tej planety. Czapy te składają się ze stałego dwutlenku węgla i lodu. A więc jest woda! I znowu rozpoczęły się dywagacje na ten temat. Może więc są tam lub były jakieś formy życia!
Aby sprostać zapotrzebowaniu na wiedzę o Marsie, od 1960 roku wysłano 38 sond. Tylko kilka z nich wylądowało na powierzchni planety dostarczając zdjęcia i cenne dane naukowe. Największe osiągnięcie jednak miało miejsce 6 sierpnia 2012 roku. Tego dnia posadzono na powierzchni czerwonej planety łazika o nazwie "Curiosity". Jest to duży pojazd długości trzech metrów i wadze 900 kilogramów, który wędrować będzie po powierzchni Marsa przez 1 rok marsjański, czyli 98 tygodni. Wśród licznych zadań, jakie musi on wykonać, będzie też poszukiwanie śladów życia na planecie oraz ocena możliwości lądowania i przebywania na niej ludzi. Łazik już przesłał na ziemię interesujące zdjęcia. Ciekawe, jakie będą wyniki badań tego laboratorium na kółkach pod nazwą "Curiosity"  

piątek, 17 sierpnia 2012


Katowice czy Stalinogród?

Aby cieszyć się w pełni odzyskaną niepodległością Polski warto przypomnieć, że Katowice przez trzy lata nazywały się Stalinogrodem. 5 marca 1953 roku zgasło "słońce ludzkości" czyli umarł Stalin. Aby oddać cześć ukochanemu wodzowi, 9 marca 1953 roku Rada Państwa i Rada Ministrów  podjęła uchwałę o zmianie nazwy miasta Katowice na Stalinogród. Województwo też stało się stalinogrodzkie. Mieszkałam wtedy w Gliwicach i pamiętam jak wielkie było oburzenie mieszkańców Śląska. Nie mogli jednak protestować, gdyż panował duży terror. Nazwę Katowice przywrócono dopiero 20 grudnia 1956 roku. Porządkując domową bibliotekę natrafiłam na książkę wydaną w Stalinogrodzie. Niżej prezentuję jej okładkę.


czwartek, 16 sierpnia 2012

Kamea

Skończyły się Igrzyska Olimpijskie. Niektórzy zawodnicy powrócili z medalami. Medalierstwo znane jest od starożytności. Szczególnie popularne było w renesansie i klasycyzmie. Wtedy wzięcie miały medaliony jako małe płaskorzeźby. Pewną odmianą medalionów były kamee. Wykonywano je w szlachetnym lub półszlachetnym kamieniu. Były to małe wypukłe płaskorzeźby w okrągłym lub owalnym obramowaniu. Miałam przed wojną ciocię, która nosiła broszkę -  kameę. Przedstawiała ona popiersie jakiejś damy, być może, z czasów Ludwika XV. Jak wiele innych cennych rzeczy, broszka ta, w okresie zawieruchy wojennej, została utracona.

 Podobnie wyglądała kamea mojej cioci 

wtorek, 14 sierpnia 2012


Refleksje po Igrzyskach Olimpijskich

W moim przedwojennym gimnazjum we Lwowie wielką popularnością wśród młodzieży cieszył się poeta Kazimierz Wierzyński. Ulubionym tomikiem jego poezji był "Laur Olimpijski". Do zainteresowania twórczością tego poety przyczynił się złoty medal, jaki Kazimierz Wierzyński otrzymał za "Laur Olimpijski" na Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Chętnie czytaną książką był też "Dysk Olimpijski" Jana Parandowskiego. Autor zdobył za to dzieło brązowy medal w Olimpijskim Konkursie Sztuki i Literatury w czasie Igrzysk Olimpijskich w Berlinie w 1936 roku.  
Jeszcze jeden Polak był zdobywcą złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich za twórczość w dziedzinie sztuki. Tym razem był to kompozytor Zbigniew Turski, który otrzymał go w  1948 roku w Londynie za "Symfonię Olimpijską".
Pierre de Coubertin, inicjator nowożytnego ruchu olimpijskiego, wychodził z założenia, że człowiek powinien doskonalić się zarówno w sprawności fizycznej, jak i intelektualnej. Było to zgodne z ideą olimpijską starożytnych Greków. Od 1912 roku do 1948 roku, oprócz zawodów sportowych, odbywały się konkursy twórców sztuki i literatury.
Pomimo tego, że od 1948 roku zaniechano tej rywalizacji, pewne znaczące wydarzenia kulturalne miały miejsce podczas kolejnych olimpiad. Uczestniczyli w nich także Polacy. Wymienię niektórych z nich. W 1952 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Helsinkach została wykonana "Uwertura bohaterska" polskiego kompozytora Andrzeja Panufnika. Na olimpiadę w Melbourne w 1956 roku Michał Spisak skomponował " Hymn olimpijski". Podczas otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 wykonano utwór Krzysztofa Pendereckiego pod tytułem "Ekecheira".
Przywrócenie konkursów z dziedziny sztuki przywróciłoby ideę równomiernego i zrównoważonego rozwoju człowieka. Wszak taka idea przyświecała starożytnym Grekom.

środa, 1 sierpnia 2012

Godzina "W"

1 sierpnia 1944 roku o godz. 17,00 rozpoczęło się Powstanie Warszawskie. Tego dnia o Godzinie "W" (17,00) byłam daleko od Warszawy, w powtórnie okupowanym przez sowiecką Rosję Lwowie. Polacy zamieszkujący to miasto z nadzieją przyjęli wieść o wybuchu powstania w stolicy. Mieliśmy już za sobą lwowski fragment akcji "Burza" tragicznie zakończony zdradzieckim aresztowaniem polskich oficerów AK. Byli wśród nich nasi znajomi i przyjaciele. Aresztowany został między innymi przyjaciel mego brata Wojtka, związany z naszym domem przez pracę konspiracyjną podczas okupacji niemieckiej, kapitan lotnictwa Mieczysław Borodej. Skazany na 20 lat więzienia, zesłany został na Kołymę. Do kraju powrócił dopiero w 1955roku. Nastrój Lwowian w tym czasie był ponury. Po traktacie między "wielką trójką"( Churchillem, Rooseveltem i Stalinem) w Teheranie, poczuliśmy się zdradzeni przez państwa zachodnie. Na tej konferencji ustalono, że granice Polski na wschodzie będą przebiegać wzdłuż tak zwanej "linii Cursona". Graniczną rzeką miał być Bug. Wprawdzie "linia Cursona" nie obejmowała Lwowa, ale my nie mieliśmy złudzeń, co do zamiarów sowieckich. Jak okazało się później, naiwnie sądziliśmy, że zryw powstańczy w Warszawie spowoduje zmianę nastawienia krajów zachodnich do przebiegu naszych granic na wschodzie. Podziwialiśmy powstańców i całym sercem byliśmy z nimi. W tym czasie ukrywał się w naszym domu, przed sowieckim aresztowaniem, kapitan Dragan Mihajlo Sotirowic ( pseudonim Draża) Ten serbski oficer w służbie Armii Krajowej aresztowany przez NKWD zbiegł i kilkanaście dni ukrywał się u nas. Razem z nami przeżywał upadek powstania. Ten zaprawiony w bojach partyzant nie krył łez. Było to wzruszające, jak pokochał on Polskę. Wkrótce opuścił nasz dom. Został przeprowadzony przez zieloną granicę do Polski. Jakiś czas ukrywał się na Dolnym Śląsku, a potem mając francuskie obywatelstwo przedostał się jakoś do Francji. Ostatecznie osiedlił się w Monaco pod zmienionym   nazwiskiem Jacques Roman. Umarł nagle w 1987 roku podczas dorocznej pielgrzymki na górę Athos.
W tych pamiętnych dniach zrywu powstańczego, dochodzące ze stolicy wieści odbieraliśmy z wielkim niepokojem. Szczególnie nasza Matka obawiała się o los swojej starszej siostry, mieszkającej w Warszawie, Marii Wiśniewskiej. Nie mieliśmy od niej żadnych wiadomości. Jedną siostrę, Olgę Kuczyńską, straciła już nasza Mama 17 września 1939 roku. W dniu wkroczenia Sowietów do Polski ciocia Ola została, wraz ze swym mężem, zamordowana na Polesiu.
Kamienica, w której mieszkała Maia Wiśniewska w Warszawie, została w czasie walk zbombardowana przez Niemców. Pod gruzami pozostał cały dorobek jej życia. Straciła narzędzie pracy, jakim był fortepian. Była bowiem nauczycielką gry na tym instrumencie, a także nauczycielką śpiewu. Na zawsze znikły piękne robótki, do których nasza ciocia Mania miała szczególny talent. Uratowała jedynie życie. Ta 66-letnia kobieta wyczołgała się z piwnicy zbombardowanego domu przez okienko. Z małą walizeczką, w której umieściła przed zejściem do schronu dokumenty i trochę kosztowności, pognana została przez Niemców do Pruszkowa. W drodze zachorowała na tyfus brzuszny. Tylko dzięki dobrym ludziom, którzy przygarnęli ją do swego domu i otoczyli opieką – przeżyła.
.Ofiara, jaką poniosło społeczeństwo polskie w czasie Powstania Warszawskiego, jest ogromna. Toczy się ciągle spór, czy decyzja o jego rozpoczęciu była słuszna. Dziś jednak, niezależnie od poglądów, jakie mamy na ten temat, w godzinie "W" winniśmy oddać hołd wszystkim powstańcom i ofiarom tego tragicznego i bohaterskiego wydarzenia.