Winy ojców
Właśnie
skończyłam czytać książkę pod tytułem "Kraj mojego ojca". Napisała ją niemiecka
dziennikarka Wibke Bruhns.
Jest to saga rodzinna rozpoczynająca się na przełomie XV i XVI wieku, a kończąca
w 1944 roku. Autorka jest córką majora Abwehry
straconego 26 sierpnia 1944 roku za zdradę stanu. 20 lipca 1944 roku miał miejsce nieudany zamach na Hitlera w
jego kwaterze, "Wilczym Szańcu", w Prusach Wschodnich. W spisku uczestniczyła
grupa oficerów Wehrmachtu. Ojciec autorki został
skazany i powieszony za to, że choć sam nie należał do spiskowców, nie
zadenuncjował ich, choć wiedział o planie zamachu (jeden ze spiskowców był jego
zięciem). Na chwilę wrócę do własnych wspomnień z tego czasu. Przed wojną nasz
ogród we Lwowie graniczył z ogrodem pewnego niemieckiego małżeństwa. Ich syn był
w wieku moich dwóch braci - Stefana i Wojtka. Jako najbliższy sąsiad, Gucio
uczestniczył we wszystkich zabawach, jakie odbywały się na naszym ogrodowym
"boisku". A były to mecze piłki nożnej, najrozmaitsze zawody sportowe i różne
gry. W zimie wszystkie dzieci z Górki Jacka zjeżdżały na nartach z pobliskich
wzgórz. Zawsze uczestniczył w tych śnieżnych szaleństwach także nasz niemiecki
sąsiad. W 1944 roku, gdy front zbliżał się do Lwowa, co odczuwalne było przez
nasilające się bombardowania miasta przez sowieckie samoloty, zjawił się w
naszym domu niespodziewany gość. Był to Gucio w mundurze oficera Wehrmachtu. Przyjęty został przez moich braci chłodno. Wszak
ten towarzysz młodzieńczych rozrywek był teraz uczestnikiem wrogich Polsce
działań. Zapamiętałam sobie znamienne zdanie z relacji Stefana z tej wizyty.
Gucio, który przyjechał z frontu pod Tarnopolem, powiedział: Niemcy przegrywają
wojnę. Zwątpienie w zwycięstwo było zatem w tym czasie
częste wśród oficerów Wehrmachtu. Te nastroje w armii
niemieckiej owocowały planami zgładzenia Hitlera. Celem miało być odwrócenie
biegu historii. Odwiedziny Gucia opisuję dokładnie we wpisie p.t. "Pod okupacją
niemiecką" z dnia 29 III 2010 r. w rozdziale "Gdzie są chłopcy z tamtych lat".
Podczas
czytania książki Wibke Bruhns zwrócił moją uwagę
psychologiczny aspekt tej opowieści. Autorka miała zaledwie 6 lat, gdy skończyła
się wojna. Była najmłodszą z pięciorga rodzeństwa. Nie mogła wiele wiedzieć o
swym ojcu z własnego doświadczenia. Pisząc książkę poddawana była sprzecznym
uczuciom. Z jednej strony miłość do ojca, a z drugiej potępienie jego czynów.
Nie mogła pojąć dlaczego jej rodzice z entuzjazmem
przyjęli zbrodniczą ideologię nazistów. Oboje byli członkami partii. Uwielbiali
Hitlera i aprobowali wszystkie jego poczynania. Akceptowali obozy
koncentracyjne, mordowanie Żydów, okrucieństwa wobec ludności na okupowanych
terenach. Przez pewien czas ojciec autorki był członkiem SS. Swoją "sagę"
pisarka wywiodła opierając się na dokumentach rodzinnych, licznych listach i
fotografiach. Dzieje tego kupieckiego rodu przedstawia na tle historii Niemiec i
ogólnie Europy. W wielu fragmentach opowieści daje autorka historyczne i
psychologiczne wytłumaczenie zjawiska zauroczenia prawie całego narodu
niemieckiego postacią Hitlera. Jeszcze przed pierwszą wojną światową niemieccy
ojcowie organizowali dla rozrywki swoim małym synkom "gry wojenne". Kilkuletnich
chłopców uczono rzymskiej maksymy: "Dulce et decorum
est pro patria mori" co znaczy " słodko i zaszczytnie jest umrzeć za
ojczyznę". Takie wychowanie musiało przynieść efekty. Pisarka wnikliwie
analizuje przyczyny aprobaty hitleryzmu przez społeczeństwo niemieckie
przedstawiając sytuację gospodarczą, stosunki społeczne i ogólną frustrację
Niemców po klęsce w pierwszej wojnie światowej.
Dzieci nie
ponoszą winy za zbrodnie swoich ojców, ale dobrze jest, gdy wyrażają potępienie
dla ich barbarzyńskich czynów. Daje to nadzieję, że podobne niegodziwości nigdy
już się nie powtórzą.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz