Raz wróbelek Elemelek...
Raz wróbelek Elemelek znalazł w polu kartofelek. Nie za duży, nie za mały, do jedzenia doskonały. Tak zaczynającą się bajeczkę Krystyny Łochockiej czytałam przed laty moim dzieciom. Przypomniała mi się ona w związku z obserwacjami, jakie poczyniłam w ostatnich latach. Podczas prac w moim ogródku mam okazję przyglądać się różnym zwierzętom, które od czasu do czasu pojawiają się w niewielkiej odległości ode mnie. Zjawia się sporo kotów, dla których płoty nie stanowią żadnej przeszkody. Z jedną kicią ucinam sobie pogawędkę. Ona siada naprzeciw mnie i mówi "miau", a ja odpowiadam jej "miau". I tak prowadzimy tę rozmowę, aż kici się znudzi i odejdzie majestatycznym krokiem. Czasem mamy odwiedziny jeża. Chodzi sobie po ścieżkach nie zwracając na mnie uwagi. Jak przyjdzie mu ochota na drzemkę, zwija się w kulkę i zasypia. Nic się nie boi i to ja muszę mu ustępować drogi. Przemiłymi towarzyszami moich czynności ogródkowych są ptaki. Nie tylko umilają czas swoim świergotem i śpiewem, ale wykazują zainteresowanie tym, co robię. Wśród nich kos jest wyjątkowo sympatycznym gościem. Gdy ja zanurzam motyczkę w glebie, to on kilka metrów ode mnie, jakby mnie przedrzeźniając, uderza swoim żółtym dziobem w ziemię. Wiele ptaków towarzyszy mi w czasie moich prac ogródkowych: sikorki, rudziki, synogarlice i mnóstwo srok. Te ostatnie piękności bardzo się rozmnożyły ze szkodą dla małych ptaszków, którym te drapieżniki wydziobują pisklęta z gniazd. Od jakiegoś czasu obserwuję wśród tego ptasiego światka brak wróbli. Kilkanaście lat temu przylatywały do nas całymi stadami. Widziało się ich mnóstwo na ulicach, jak zabawnie czubiły się ze sobą, albo zażywały kąpieli w kałużach. Dziś spotkanie tych przemiłych ptaszków należy do rzadkości. Jeszcze za czasów Augusta Mocnego wróbli w Polsce nie było. Przywędrowały do nas prawdopodobnie z Półwyspu Arabskiego i Azji Mniejszej. Widocznie spodobało się im w naszym kraju, bo stały się bardzo pospolitym gatunkiem. W XX wieku społeczność wróbla przeżyła koszmar za sprawą przewodniczącego Mao. Obarczył on winą za złe zbiory te małe ptaszki, które jak wiadomo są ziarnojadami i pewne szkody na polach wyrządzają. Wróbel nie może długo latać i co jakiś czas musi odpocząć. Mao wpadł na "genialny" pomysł i zarządził masowe, w tym samym czasie trwające, płoszenie tych ptaków. Umęczone wróble spadały martwe na ziemię i duże połacie Chin zostały ich pozbawione. Skutek tego "wspaniałego" pomysłu był oczywiście odwrotny od zamierzonego. W następstwie braku naturalnych wrogów owady niszczące zbiory bardzo się rozmnożyły sprowadzając klęskę głodu na kraj.
Nie tylko na terenie Polski obserwuje się spadek populacji wróbli, lecz w całej Europie. W Wielkiej Brytanii i Holandii gatunek ten został uznany za zagrożony. W Polsce objęty został ochroną.
Brakuje mi towarzystwa miłego wróbelka Elemelka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz