niedziela, 9 stycznia 2011

Lubię kabaret

Rzadko oglądam telewizję. Chciałabym czasem zobaczyć jakiś dobry film, albo obejrzeć dowcipny kabaret. O to jednak ostatnio bardzo trudno. W czasach mego dzieciństwa, a więc przed wojną, istniały w Polsce doskonałe kabarety. W Warszawie były między innymi sławne Qui Pro Quo i Morskie Oko. Autorami dowcipnych skeczy i świetnych piosenek byli tacy autorzy, jak Julian Tuwim czy nieco później (po wyjeździe z ukochanego Lwowa) Marian Hemar. Występowali znakomici aktorzy, między innymi Hanka Ordonówna, Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza. Osobną kategorię stanowiły tak zwane "szmoncesy", bardzo śmieszne dowcipy, wygłaszane w specyficznie (po żydowsku) zniekształconym języku polskim.  Celował w nich znakomity aktor Kazimierz Krukowski (Lopek). Po wojnie kontynuatorem przedwojennych kabaretów warszawskich był doskonały kabaret "Dudek", prowadzony przez Edwarda Dziewońskiego. Czasem można było obejrzeć go w telewizji. Pomimo krępującej cenzury w latach 50-tych i 60-tych XX wieku działał wspaniały "Kabaret Starszych Panów". Autorem dowcipnych i eleganckich tekstów był Jeremi Przybora. Śliczne melodie do nich komponował Jerzy Wasowski. Występowali wybitni aktorzy. Oj, łza się w oku kręci!
Wesoła Lwowska Fala de facto była też radiowym kabaretem. Od 1933 roku, do wybuchu wojny w 1939 roku, gromadziła ona przy odbiornikach radiowych ogromną ilość miłośników tej audycji. Reżyserem i autorem tekstów był Wiktor Budzyński. Niezwykle dowcipne dialogi prowadzili w lwowskiej gwarze Szczepcio (Kazimierz Wajda) i Tońcio (Henryk Vogelfaenger), dwa sympatyczne lwowskie batiary. Inne bardzo śmieszne rozmowy toczyli ze sobą panowie Rosenkranz (Mieczysław Monderer) i Untenbaum (Adolf Fleischen), dwaj lwowscy Żydzi. Był też pełen humoru monolog pana Strońcia (Wilhelm Korabiowski). Prócz żartów charakterystycznych dla tego regionu Polski, zdarzały się czasem takie o wydźwięku politycznym. Pamiętam jeden z nich, po którym na krótko zawieszono nadawanie audycji. Nie pamiętam, w jaki sposób  Szczepcio i Tońcio znaleźli się nad morzem i zażywali kąpieli. W pewnym momencie Tońcio ze swoim rozbrajającym wdziękiem woła do Szczepcia.: Popatrz Szczepciu! Takie grube ryby tu pływają, a tam na dnie rośnie taki malutki słodki rydzyk.  Była to aluzja do ówczesnego marszałka Rydza Śmigłego.              
Zespół Wesołej Lwowskiej Fali znalazł się w czasie wojny na zachodzie i dalej działał, umilając polskim żołnierzom ich trudną i niebezpieczną misję




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz