Refleksje po lekturze
Właśnie jestem po lekturze powieści historycznej. Jest to opowieść o burzliwych czasach panowania w Anglii królowej Marii I Tudor (katolickiej), poprzedniczki Elżbiety pierwszej. W historii tej występuje postać, która szczególnie mnie zainteresowała. Jest to John Dee, alchemik, matematyk. kartograf, podróżnik , teolog, okultysta. W późniejszym okresie, za panowania siostry Marii, Elżbiety drugiej, został jej nadwornym astrologiem i doradcą. Był to człowiek o przenikliwym umyśle i wszechstronnie, zgodnie oczywiście z duchem epoki, wykształcony. Studiował w wielu europejskich uniwersytetach, na przykład w Leuven, Brukseli czy Paryżu. Zainteresowało mię to, że w pewnym okresie przebywał na dworze polskiego króla Stefana Batorego. Został sprowadzony do Krakowa z Londynu przez polskiego alchemika, wojewodę sieradzkiego Olbrachta Łaskiego. Jak wszyscy alchemicy owego czasu miał on nadzieję, że za pomocą kamienia filozoficznego, którym zajmował się doktor Dee, da się uzyskać złoto. Stały za tym też pewne polityczne zamiary tego magnata, uznanego za intryganta i nikczemnika. Jednakże nie działalność i kontakty Johna Dee z Polską wzbudziły moją refleksję, lecz łatwość, z jaką ludzie przemieszczali się wtedy ( druga połowa XVI wieku ) po całej Europie. Pomyśleć, że po tak długim czasie, w dwudziestym stuleciu, na ponad pół wieku zabrano wielu Europejczykom możliwość podróżowania po tym nie tak znowu dużym kontynencie. Dobrze, że ograniczenie tej ważnej wolności zostało zniesione. Miejmy nadzieję, że raz na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz