środa, 4 stycznia 2012

Nie bójmy się końca świata

Nie bójmy się końca świata, bo go nie będzie. Wieszczenie apokalipsy sięga archaicznych czasów. Jej pojawienie się przepowiadały religie i mitologie. Historia wróżb zbliżającego się rzekomo końca świata jest długa. Dat jego nadejścia jest aż 242. Jedną z nich jest 31 grudnia 999 roku. Gdy dzień ten minął jak zwykle, lud rzymski wyległ na ulice wiecznego miasta tańcząc z radości i śpiewając. Papieżem był wtedy Sylwester II. Radosne świętowanie tego dnia przeszło do tradycji trwającej do dziś. Znana jest przepowiednia francuskiego astrologa, matematyka i lekarza Nostradamusa (1503-1566). Liczne swoje wróżby opierał on na astrologii. Według niego koniec świata miałby nastąpić w 2012 roku. Ostatnio modna jest przepowiednia Majów. Ten lud zamieszkujący Amerykę Środkową stworzył kalendarz, w którym początek świata nastąpił 13 sierpnia 3114 roku przed naszą erą, a koniec będzie 22 grudnia 2012 roku. Co miałby znaczyć ten "koniec świata"? Zniszczenie wszelkiego życia na naszej planecie?. Czym miałby być spowodowany? Uderzeniem wielkiego asteroidu, czy też olbrzymim wybuchem wulkanu? A może zjawiska te miałyby wystąpić równocześnie? Nawet współczesna nauka nie jest w stanie przewidzieć dokładnie wszystkiego, co nastąpi w najbliższym czasie na naszym globie. Niespodziewane wybuchy wulkanów czy trzęsienia ziemi mogą ludzi zaskoczyć. Przykładem są zeszłoroczne wydarzenia w Japonii. Wiele jednak zjawisk współczesna nauka, dysponując znakomitymi urządzeniami pomiarowymi, może przewidzieć. Nie pojawiły się ostatnio sygnały o jakiejś zbliżającej się katastrofie kosmicznej. Realnym zagrożeniem mogłaby być broń nuklearna w rękach nieodpowiedzialnych państw lub jednostek. Z tym ludzkość powinna sobie jednak poradzić. Na razie nie martwmy się. Zaczął się rok 2012. Zapowiada się ciekawie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz