Chwalebna znajomość języków
Polska młodzież jest wspaniała. Dorodna, wykształcona, znająca obce języki. Mieszkam w dzielnicy zamieszkałej w części przez studentów. Spotykam się z uprzejmością i szacunkiem, jakim darzy się starszych ludzi w polskiej tradycji. Często widzę grupki młodzieży prowadzących ożywioną dyskusję. Czasem idą w towarzystwie kolegów z innych krajów. Uderzające jest, jak swobodnie porozumiewają się po angielsku lub (rzadziej) w innych językach. To cieszy. Razi jednak posługiwanie się językiem, którego w zasadzie nie znają. Mam na myśli łacinę. Jedno słowo w tym języku spełnia teraz przeróżne funkcje. Raz jest to przerywnik (taki, jak fredrowskie "mocium panie"), kiedy indziej służy do rozładowania emocji, a często jako przekleństwo. Nie neguję potrzeby wyładowania napięcia za pomocą jakiegoś ostrego wyrażenia. Za mojej młodości były takie powiedzenia, jak: psia kość, niech to diabli wezmą, czy mocniejsze – cholera. Nie raniły one tak uszu jak wspomniane przeze mnie słowo. Jest to drobiazg oczywiście, ale myślę, że dla czystości naszego pięknego języka nauczyciele w szkołach i wychowawcy powinni starać się coś zrobić w tej sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz